Sama się nad tym zastanawiam, gdy popatrzę trochę wstecz.
Najpierw było wino, później lody.. a teraz, pierwszy, że tak powiem 'ful-wypas' obiad według Kuchni Pięciu Przemian. Zapewne wiecie, że istnieje tam pięć pierwiastków:
Drzewo, Ogień, Ziemia, Metal i Woda.
Gdyż:
Drzewo pali się tworząc Ogień który zostawia Ziemię, z której rodzi się Metal, z którego wytryskuje Woda , która daje życie i wspomaga wzrost Drzewu.
Każdemu z nich odpowiadają odpowiednie produkty, które należy po kolei (wg pierwiastków) dodawać.
Sama nie jestem w stanie jakoś sklecić wszystkiego co był chciała, gdyż od niedawna (bardzo, bardzo niedawna) bawię się w 5 przemian. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat zaglądnijcie tutaj .
Jest z tym trochę zabawy, ale jak potocznie wiadomo, początki są trudne ;)
U mnie tabele z produktami wiszą na lodówce i baardzo staram się przestrzegać zasad przy komponowaniu moich dań, co zwykle zamyka się na porządnie przemyślanym obiedzie czy kolacji.
Dziś zapraszam Was na sezonową zabawę (choć może na długotrwały styl..) Kuchni Pięciu Przemian.
Placuszki kalafiorowo-ryżowe z tuńczykiem
(składniki podam wg przemian)
2 łyżki koncentratu pomidorowego
łyżka posiekanego tymianku
1/4 łyżeczki kurkumy
1/2 kalafiora (surowego) rozdrobnionego w robocie kuchennym
2 szklanki ugotowanego ryżu
2 ząbki czosnku
olej z tyńczyka w puszce
3 jajka
1/6 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
tuńczyk, z którego odlaliśmy olej
sól do smaku
Wszystkie składniki po kolei wrzucamy do dużej miski, ciągle mieszając, by powstała w miarę jednolita masa.
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy (przed każdą partią smażenia) i uformowane łyżkami placuszki, smażymy ok 4 min z każdej strony.
Postępujmy z mini ostrożnie, są bardzo delikatne.
Świetnie smakują z kleksem gęstej, zimnej śmietany, którego nie udało mi się uchwycić na zdjęciu :)
A do nich polecam Kompot porzeczkowy z imbirem
3 szklanki porzeczek gotujemy w półtora litra gorącej wody ok 13-17 min.
Gdy przestygnie, dodajemy kilka łyżek cukru trzcinowego (u mnie 4) i 1/4 łyżeczki suszonego imbiru.
Na samym końcu dolewamy ok pół szklanki wody mineralnej.
Lekko ciepły najlepszy!
Mam nadzieję, że wszystko zrobiłam zgodnie z zasadami.
Spróbujcie, warto.
Pozdrawiam Was gorąco!
Praline
Pralinko, ja jeszcze się w tonie "bawiłam", ale według pięciu, czy trzech ....placuszki chętnie bym schrupała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco!
Ostatni właśnie jadłam już jakieś blogowe placuszki kalafiorowe i bardzo mi smakowały ale były bez tuńczyka i ryżu, tak że mnie zainspirowałaś ;), akurat w lodówce mamy kalafiora.
OdpowiedzUsuńZ mamą bardzo lubimy aromat i smak imbiru, szczególnie w zupie dyniowej jesienią, ale kompotu jeszcze nie próbowałam.
Pozdrawiam !
mmm zjadłabym coś takiego :)
OdpowiedzUsuń