wtorek, 31 maja 2011

Na koniec..

Na koniec miesiąca.
  • Dziś ostatni dzień maja.
Na koniec dnia.
  • Teraz jest 22:51, gdy opublikuję, będzie około 23:30 (jak dobrze pójdzie ;)
Na koniec (dzisiejszego) buszowania po blogach.
  • 38 zakładek zamkniętych. Część skomentowana, reszta pozachwycana ;)
Na koniec paczki chusteczek i jednego listka tabletek.
  • Złapałam jakiegoś wrednego wirusa i mnie męczy. Skończył się jakimiś chemikaliami.
Na koniec żelu pod prysznic.
  • Ładny był. Niebieski, orzeźwiający. Żegnaj piano w rurach!

Znajdziecie jeszcze jakiś koniec?

Ależ mnie natchnęło poetycko! Sama się sobie dziwię..

Siedzę teraz w domu, nie swoim ma się rozumieć ;) U M. Podróż w 28 stopniowym upale na odległość 5 metrów nie jest chyba zbrodnią? Człowiekowi samemu nudno. A tam też mam kołdrę i kuchnię. Zdobywam nowe umiejętności- kto ma ochotę na partyjkę remika?

Znalazłam go na papierach koło komputera i zrobiłam trzęsącą się ręką zdjęcie na manualu ;)


Ten blog miał być o gotowaniu, a przy okazji coś tam o mnie..
Oj! Niebezpiecznie zaburzają  się proporcje.
Poszukajmy jakiegoś spójnego połączenia.
...

Przecież ja u M gotuję wszystko czego zapragnie ona, jej rodzina, albo co akurat wymyślę, bo zobaczyłam jakiś intrygujący składnik przyniesiony z zakupów.

No i już jesteśmy w domu!

Dziś na blacie spotkałam trzy opakowania mrożonych owoców morza. Pani w sklepie wcisnęła Tacie M za pół ceny. 'Bo zaraz mi nikt tego nie kupi. Weź Pan' i maślane oczy. A ten człowiek taki dobry.
Do przygotowania nie potrzeba dużo czasu. Otworzyłam lodówkę i za pół godziny- prawie jak Jamie w swoim nowym programie z cudowną kuchnią i staroświeckimi garnkami- robiłam zdjęcia.
Później zjedliśmy :)


Dziki ryż z owocami morza na polską nutę.
dla 5-6 osób

660g owoców morza (kalmary, krewetki, małże. Użyłam mrożonych.)
200g dzikiego ryżu (dziki&parboiled firmy Kupiec)
10 centymetrowy kawałek wędzonego boczku (chudego)
ok 40g masła
sól, pieprz,
sok z jednej cytryny
pietruszka do przybrania (sprawdzi się również koperek)

Ryż gotujemy w osolonym wrzątku 15 min.
Mrożone owoce morza przelewamy ciepłą wodą i odstawiamy na durszlaku.
Boczek kroimy w kosteczkę i podsmażamy na suchej patelni.
Po ok 5 minutach dodajemy wszystko co odstało swoje.
Na patelni energicznie łączymy mięsa i polewamy wszystko sokiem z cytryny.
Smażymy pod przykryciem ok 3 minuty (na końcu już się będzie dusić).
Z garnka z ryżem wylewamy wodę. Torebki rozcinamy i wyjmujemy folię. Dodajemy masło. Mieszamy.
Tak przygotowany ryż przekładamy na patelnię i łączymy z resztą składników.
Przed podaniem posypujemy świeżą natką pietruszki, bądź koperkiem.

Smacznego!

*Radzę użyć największej patelni jaką macie ;) Lub rondla ;)



Praline :)

Jest 22:53. Zdążyłam przed końcem maja!

czwartek, 26 maja 2011

Kochamy Mamy i Truskawki!

Od urodzenia! ;)

Mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie, gdy powiem tak szczerze, że nie mam polotu do niczego. Najbardziej w sensie literackim ;) W kuchni trochę lepiej, choć ostatnio większość posiłków obraca się wokół truskawek, jogurtu, brązowego cukru, razowej bułki i jakiejś dobrej wędlinki. Odkąd zauważam spadek cen, nie jestem w stanie przejść obok tylko patrząc :) Chyba wiecie o czy mówię..

Dziś z okazji Dnia, po raz pierwszy w tym sezonie, zamknęłam czerwone piękności w piekarniku. Podejrzany w specjalnym wydaniu 'Palce Lizać' przepis, oczywiście jak to ja, troszkę zmodyfikowałam, podzieliłam, dodałam, dosypałam.. i coś tam wyszło ;) Muffinki, bądź babeczki- w zależności co kto woli- idealnie nadają się na piknik, czym mogę je dopisać do akcji Usagi :)

Sami zjedliśmy je na powietrzu w towarzystwie lekkiego wiatru i czworonożnych przyjaciół.



Czas na piknik

Powyżej wersja na słodko, gdyż jeden przepis wykorzystałam na dwa sposoby. Słodko i słono.

Przepis Słodkie.

150g masła, rozpuszczonego i ostudzonego
250g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka
200g kwaśnej śmietany
skórka otarta z jednej cytryny
125g cukru (u mnie pół na pół biały i brązowy)
12 truskawek


ew. kilka łyżek dżemu truskawkowego do posmarowania po ostygnięciu

W misce mieszamy mąkę z proszkiem i cukrem.

Osobno łączymy śmietanę, jajka, skórkę z cytryny i masło.
Mieszamy wszystko razem i nakładamy do muffinkowej formy.
Do każdej babeczki wciskamy jedną truskawkę (jak na zdjęciu).
Pieczemy 25-30 min w 175 st.



Przepis Wytrawne-Słone

150g masła, rozpuszczonego i ostudzonego
250g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka
200g kwaśnej śmietany
skórka otarta z jednej cytryny
pół szklanki pokrojonych, suszonych śliwek
ok 4 łyżek  podsmażonego wędzonego boczku

W misce mieszamy mąkę z proszkiem i solą.
Osobno łączymy śmietanę, jajka, skórkę z cytryny i masło.
Mieszamy wszystko razem ze śliwkami i nakładamy do muffinkowej formy.
Na każdej babeczce układamy kilka kawałeczków boczku.
Pieczemy 25-30 min w 175 st.


Jako truskawkowy bonus, na tłuszczu wytopionym z boczku usmażyłam 12 rubinowych maleństw :)
Jeśli jednak pakujemy się do koszyka, bonusem niech będą nieprzetworzone 'rubinowe..' :)



Smacznego na łonie natury!



Pozdrawiam!
Praline

niedziela, 22 maja 2011

Tolcik lodowy. Rabarbarowy.

Zacznę od tego, iż miał być różowy.
Tak przynajmniej prezentował się w najnowszej 'Kuchni'.
Mój wyszedł kremowy ;) Podejrzewam, iż dlatego, że po:
                                                                                       1) obrałam rabarbar ze skórki,
                                                                                       2) nie był różowiutki w przekroju,
                                                                                       3) wolę gdy jest bardzo kwaśny ;)


W gazecie sugerowali zarobić go na spodzie z ciasteczek i udekorować truskawkami.
Ciasteczek nie miałam, truskawki zjadłam z rodziną.
Niby polskie, jednak co to tego mieliśmy wątpliwości. 


Tak więc wszystko posypałam musli (po dokładnym wyjedzeniu bakalii) ;)

Konsystencja? Ciężko powiedzieć. Dosyć oryginalna. 

Szczerze mówiąc, zrobię go jeszcze z samymi truskawkami. 
Spróbuję dodać odrobinę śmietany, by uzyskać bardziej kremową masę. 

Człowiek całe życie się uczy ;)


Wbrew wszystkiemu, smaczne było ;)
Idealnie na te upały!




Mrożony torcik jogurtowy z rabarbarem
* z moimi małymi zmianami

500g rabarbaru (oczyszczonego i pokrojonego)
1/2 szklanki cukru (użyłam brązowego, dla karmelowego aromatu)
3 łyżeczki żelatyny (oryginalnie 2)
3 szklanki jogurtu naturalnego
musli do posypania na wierzchu

Namaczamy żelatynę w kilku łyżkach wody.
Rabarbar rozgotowujemy z cukrem w 1/2 szklanki wody (ok.8 min)
Zdejmujemy z ognia i dodajemy rozpuszczoną żelatynę. Studzimy.
Miksujemy i łączymy z jogurtem.
Tak przygotowaną masę zamrażamy w maszynce do lodów, bądź w zamrażalniku.
(Jeśli wybieramy drugą opcję, mieszamy masę co 15 minut, aby nie powstały kryształki lodu).

Po ok. 40 min masę lodową przelewamy do formy i posypujemy musli, delikatnie dociskając łyżką.
Wsadzamy ponownie do zamrażalnika na co najmniej 2 godziny.

Przed pokrojeniem, torcik należy wyjąć wcześniej, by delikatnie zmiękł i lepiej się kroił :)

Smacznego!


Miłej niedzieli Kochani!
Praline

*Pamiętacie o moim postanowieniu noworocznym
  Leży i kwiczy :/

poniedziałek, 16 maja 2011

Sałatka ziemniaczano-szparagowa.

Z długo wyczekiwanymi szparagami i młodymi ziemniaczkami.
Z sosem jogurtowo-cytrynowym wg Jamiego.
Z przydomowym szczypiorkiem, świeżo mielonym kolorowym pieprzem.
Z rukolą, za którą moja lodówka nigdy nie tęskni.

Z ekspresowym czasem wykonania.
Bez zbędnej paplaniny.

Bez domysłów.

Bezproblemowa.

:))



Potrzebujemy :
6 średniej wielkości ziemniaków
400g białych szparag
pęczek szczypiorku
spora garść rukoli

Ziemniaki obszorowujemy bądź obieramy. 
Wrzucamy do gotującej się osolonej wody i gotujemy do miękkości (nie ma papkę, co często się zdarza).
Kroimy w spore kawałki.
Szparagi  obieramy i kroimy na 4 części.
Również wrzucamy do wrzątku i gotujemy (górne części dodajemy na samym końcu).
Szczypior myjemy i siekamy na większe kawałeczki.
Wszystko wieszamy z...

Sosem jogurtowo-cytrynowym wg Jamiego.
6 łyżek jogurtu
sok z połowy dużej cytryny
świeżo utłuczony lub zmielony kolorowy pieprz
sól
Składniki dokładnie mieszamy i dodajemy do sałatki.
*proponuję sos zrobić pierwszy, aby się przegryzł :) 
Pozdrawiam Was ciepło! :)
Praline 

wtorek, 10 maja 2011

Oooo MiszMasz!

Pamiętacie motyw opróżniania lodówki z zapasów i nadmiernej ilości składników przy okazji Royal dessert?
Tym razem zaszczytna ceremonia spotkała zamrażalnik. Pudełeczka z wyjadanymi przy każdej nadarzającej się okazji malinami i jagodami- truskawki skończyły się w styczniu- pozbyły się zawartości w tempie ekspresowym.
Kocham letnie owoce, w przeciwieństwie do pory roku. Te ubrane w małe kryształki lodu zapakowałam do crumble. Jakoś wszystko skojarzyło mi się z ubraniami. I wyjazdami. I zdjęciami. I sesjami. Z rozstaniami i powrotami. Kłóceniem się i godzeniem.

Na tacy przedstawiam moje dzikie skróty myślowe.



Nie wiem skąd tyle tego wszystkiego naraz.. :)
Jak w tym crumble. Niby takie nic, a napakowane (i tu znowu witamy skróty myślowe) wszystkiego po trochu, do uzyskania takiego efektu.

No wiec..

Musimy wziąć wszystkie owoce jakie mamy pochowane z szufladach zamrażalnika (użyłam jagód i malin). Rozmrozić je odpowiednio wcześniej (w tym celu pożądana mikrofala).
W tym czasie, aby być ekspresowym jak Nigella czy Jamie, przygotowujemy kruszonkę, chyba najwspanialszy element całego dzieła :) I rozgrzewamy piekarnik na 200 stopni.
W misce rozcieramy palcami: 4 kopiate (!) łyżki mąki razowej, 2-3 łyżki masła, 3 łyżki cukru trzcinowego.
I możemy zabierać się za napełnianie foremek (u mnie 3 małe do tartoletek).
Na spód owoce, później kruszonka... do pieca na 20-30 minut!


A jeśli komuś potrzeba kopniaka w podniebienie, to polecam iście kopiący sos.
Wymyślony przez moją M, chodź dla wielu znany jako 'od kogoś tam z telewizora'.

Do niego potrzebujemy:

Filiżankę jagód (lub innych 'przewodnich' owoców)
łyżkę mąki i cukru pudru
pół filiżanki soku z owych owoców
spory chlust wódki (u mnie jagodowej)

Jagody, sok i wódkę blendujemy na względnie gładki płyn i odlejąc troszkę do filiżanki, zagotowujemy.
Odlaną resztę dokładnie mieszamy z mąka i cukrem.
Powoli, cały czas mieszając, wlewamy do gorącego sosu. I tak gotujemy ok 7 min.



Zdjęcia w pionie, gdyż trzeba się trzymać prosto!
Przypominam i zapraszam na konto Lendryggen'a na Facebooku :)

Smacznego!

Ściskam, Praline :)

niedziela, 8 maja 2011

Trochę zieleni.

Na dobrą niedzielę :)





A tą Panią pamiętacie?



Pozdrawiam serdecznie!
Praline

czwartek, 5 maja 2011

Akurat dzis, gdyż jednak chcę coś słodkiego i ciepłego.



Oczywiście wybieram CHOCOlate! ;)
Aczkolwiek nie będzie to wielki kubek zwykłego kakao (wolę określenie kakało ;).

Będzie to kubek pełen niesamowitych wrażeń, niespodziewanej mocy, znaczącej ilości kalorii (choć mniejszej niż niejeden przynoszący ukojenie baton), pozytywnych emocji..

Kubek, którego wnętrze dotarło do mnie zupełnie niespodziewanie.

Pewnego pięknego dnia, po powrocie do domu, po wyczerpującym poranku...
Znalazłam na kuchennym stole wielką paczkę..
A w niej..
4 świeżutkie 'Hotchocospoon'y'..
O niebanalnych smakach. Orange x2, Tomato-Basil, Lemon-Rosemary.

''Produkty marki Chocolate Company to wyroby z ręcznie robionej czekolady najwyższej jakości, wytwarzane na bazie jednej z najlepszych czekolad na świecie – czekolady Valrhona. Flagowym produktem firmy jest Hotchocspoon – 50 gramowa kostka czekolady na drewnianej łyżeczce, do rozpuszczania w mleku.'' 




Oferta holenderskiej firmy jest powalająca. Oprócz czekoladowych łyżeczek, na półkach znajdziemy czekolady do smarowania, praliny, zapuszkowane founde, Giant Chocbar, czyli OGROMNY czekoladowy blok, często z orzechami i suszonymi owocami. 

Dla każdego coś dobrego! Nawet procenty gdzieś się znajdą! 
Produkty dostępne w wybranych kawiarniach oraz sklepie firmowym w warszawskiej Galerii Mokotów.

Po więcej informacji zapraszam do Chocolate Company :)

A ja tymczasem..

Z wielkim żalem zatapiam perfekcyjnie symetryczny bloczek luksusu w porcelanowym kubku. Musi być ciepły i taki.. mniam! 
Gryzienie nie wchodzi w grę! 
Raz, że twarde, dwa, że zbyt duże do wsadzenia między zęby, trzy, że nie ma rozkoszy dla podniebienia po takiej ewentualnej katordze w ustach ;) 

Przepis na szczęście. Słodkie i ciepłe ;)
  • Przygotuj 3/4 kubka gorącego, pełnotłustego (!!!) mleka..
  • Usiądź WYGODNIE..
  • Rozpakuj czekoladę i zanurz w mleku..
  • POWOLI mieszaj..
  • Co jakiś czas możesz polizać to cudo.. ;)
  • Gdy się rozpuści...
Delektuj się magią.. 
Chwilo trwajjjjj...

*przepraszam, nie ma zdjęcia kubka, gdyż nie dotrwał do końca pisania :( 
Mam w szafce jeszcze jedną sztukę, więc może kiedyś mi się uda.

** ZAPRASZAM na profil Lendryggen'a na Facebooku :)


Gorąco pozdrawiam!
Praline