sobota, 21 grudnia 2013

Weekendowa panna cotta z piwną galaretką

Moja weekendowa propozycja, to ukochana i zrobiona na tysiące sposobów panna cotta.
Tym razem klasyczny włoski smak połączyłam w świątecznym klimacie z cynamonem, konfiturą figowo-pomarańczową oraz  ciemnym, łagodnym piwem.


Piwo idealnie współgra ze słodyczą deseru. Wyczuwalne bąbelki są dodatkową atrakcją dla naszych kubków smakowych. 
Jego głęboki kolor pięknie współgra z kolorem konfitury.

Zaskakujące i pyszne. 


Cynamonowa panna cotta z piwną galaretką
na 4 duże porcje

  • 200ml tłustego mleka
  • 200g śmietanki kremówki
  • 10g żelatyny
  • 3 łyżeczki cukru pudru
  • 1/2 łyżeczki cynamonu 

  • 250ml ciemnego piwa (użyłam tego, resztę polecam oddać sąsiadowi)
  • 1/2 opakowania galaretki pomarańczowej

  • 4 łyżeczki konfitury figowo-pomarańczowej

Mleko zagotowujemy, dodajemy żelatynę i energicznie mieszamy.
Śmietankę podgrzewamy z cukrem i cynamonem.
Wszystko razem łączymy.

Tak przygotowaną masę mleczno-śmietankową przelewamy do naczynek i wsadzamy do lodówki na przynajmniej 3 godziny (im dłużej tym lepiej).

Piwo mocno podgrzewamy, nie zagotowujemy.
Rozpuszczamy w nim galaretkę, odstawiamy do ostudzenia.

Po wyjęciu naczynek ze stężałą masą, smarujemy wierzch konfiturą, a następnie równomiernie rozlewamy galaretkę piwną.
Ponownie chowamy do lodówki na kolejne 3 godziny, tutaj jednak najbardziej odpowiednim czasem jest cała noc.

Podajemy w temperaturze pokojowej.

Smacznego!

Pozdrawiam,
Praline

wtorek, 17 grudnia 2013

Ciasto kakaowe z powidłami śliwkowymi.

Aż wierzyć się nie chce, mamy grudzień i to zaawansowany.
Brak śniegu mnie nie przeraża, czasem nawet wręcz cieszy. 
Mogę nosić jesienny płaszczyk i ulubione buty pasujące do wszystkiego.

Pisząc te słowa podjadam trzecią partię świątecznych pierniczków, w których to ukryte są najlepsze skarby. 

Tymczasem wracam do ciasta. 
Niesamowicie puszyste i kakaowe. Zachwyca z daleka i udaje Wuzetkę
Zrobiłam je w półtorej godziny, tempem expresowym. Uda się każdemu, wystarczy odrobina chęci.

Swoje ciasto piekłam w małej prostokątnej blaszce, a masę podzieliłam przez pół.
Przepis podany niżej pasuje idealnie do klasycznej blaszki.



Ciasto kakaowe z powidłami śliwkowymi
na formę 20x30cm  

Biszkopt
źródło 

  • 7 jajek  
  • 1 szklanka cukru   
  • 1 szklanka mąki pszennej   
  • 1/3 szklanki gorzkiego kakao
Jajka wyjmujemy wcześniej, aby były w temperaturze pokojowej. 
Blachę wykładamy papierem do pieczenia.
Piekarnik rozgrzewamy do 170st.

Białka ubijamy aż się spienią (ok 2 minuty). Dodajemy po łyżce cukier, cały czas miksując.
Ubijamy do uzyskania lśniącej masy. W osobnej misce łączymy przesianą mąkę i kakao.
Mieszając na najmniejszych obrotach, do połączenia składników.
Ciasto przekładamy do formy, pieczemy 35 minut.
Po wyjęciu z piekarnika studzimy.

Masa budyniowa
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżki drobnego cukru
  • 500ml mleka
  • 125g masła
  • 100g mascarpone
Masło wyciągamy z lodówki.
Mąki i cukier mieszamy z 1/2 szklanki mleka. Resztę mleka zagotowujemy, dodajemy mączną mieszaninę i ponownie zagotowujemy. 
Odstawiamy do całkowitego wystygnięcia (polecam przykryć rondelek folią aluminiową żeby nie powstał kożuch).

Do przełożenia i nasączenia

słoik (270g) powideł śliwkowych
70 ml czerwonego wina (można zastąpić herbatą)
70 ml czarnej herbaty

Wykończenie

Biszkopt dzielimy na 2 blaty. To co było górą ciasta, niech teraz będzie dołem. 
Oba równomiernie nasączamy winem i herbatą, smarujemy powidłami.
Masło ucieramy na puszystą masę dodając po łyżce budyniu i mascarpone.
Tak przygotowaną masę przekładamy na przygotowany spód, przykrywamy drugim blatem (polecam robić to w blaszce, dzięki temu ciasto nie "rozjedzie się")
Ciasto wkładamy do lodówki na przynajmniej godzinę, choć najlepiej smakuje po spędzonej tam nocy.

Przed podaniem oprószamy cukrem pudrem.

Smacznego!

 
Pozdrawiam!
Praline

niedziela, 10 listopada 2013

Nieidealne. Makaroniki.

Gdy zaopatrzę się w rękaw cukierniczy z tylkami z prawdziwego zdarzenia i zrobię ich tysiące, w końcu będą idealne.
Makaroniki.



Powodujące zawrót głowy.
Uzależniające i zatrzymujące czas.
Delikatne i piękne.
Kapryśne i wymagające jednocześnie.

Pierwsze jadłam trzy lata temu w legendarnej Laduree i wciąż czuję ich smak.
Są nie do podrobienia.

Dziś moja kolejna próba. 
Urocze w swej niedoskonałości.
Pyszne.

Spróbujcie. Najwyżej będą nieidealne ;) 

Makaroniki kawowe z kremem czekoladowym
źródło: Raspberricupcakes
  • 100g białek (wyciągamy je 24-36h wcześniej i w miseczce przechowujemy w temperaturze pokojowej, weźcie odrobinę więcej, bo mają tendencje do "wyparowywania")
  • szczypta soli
  • 110g mielonych migdałów
  • 200g cukru pudru
  • 56 g zwykłego cukru
  • 1 łyżka kakao
  • 1/5 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
Na dużą blachę wykładamy papier do pieczenia.
Piekarnik rozgrzewamy do 140-150 stopni.
Białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę. 
Dodajemy po łyżce cukier i ucieramy jak bezę.
W osobnej misce łączymy cukier puder z migdałami, kakaem i kawą.
Delikatnie mieszamy, dodając składniki suche do mokrych.
Masę przekładamy do rękawa cukierniczego i "wyciskamy" małe krążki na blachę.

Odkładamy na ok 30 minut do wysuszenia (w tym czasie na makaronikach powstaje charakterystyczna skorupka). Pieczemy 20-25 minut minut.


Studzimy.

Krem czekoladowo-kawo kawowy

125g mascarpone
50g czekolady 
1 łyżka kakao
1/2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, dodajemy ekstrakt i kawę. Studzimy.
Łączymy z mascarpone i kakao, odstawiamy na chwilę "do odpoczęcia".

Każde dwa ciasteczka przekładamy kremem. Jemy.

Smacznego!






Dobrej niedzieli!
Pozdrawiam!
Praline

czwartek, 31 października 2013

Muffinki gruszkowe

Wciąż pozostaję w jesiennych klimatach, choć te już coraz bardziej ponure.
Kupuję zapasy owsianki i zaczynam jeść banany.
Poziom cukru o tej porze roku skacze niewyobrażalnie wysoko.
Muffinki sprzyjają temu doskonale. Mocno gruszkowe, pyszne.

Muffinki gruszkowe, najszybsze
na ok 10-12 sztuk
  • 160g mąki pszennej
  • 180g cukru
  • 90ml oleju
  • 200g gruszki, obranej, startej na dużych oczkach
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczki proszku do pieczenia 
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 3 łyżki rodzynek namoczonych w mocnej esencji herbacianej 
Piekarnik rozgrzewamy do 180 st.
W jednej misce łączymy jajka i olej, w drugiej mąkę, cukier, cynamon i proszek.
Mieszamy razem, dodając gruszkę i rodzynki.
Wykładamy do foremek, pieczemy 30 minut.
Podajemy ostudzone.

Smacznego!



Koniecznie wypróbujcie!
Pozdrawiam,
Praline

niedziela, 6 października 2013

Pieczona gruszka.

Czy jest coś piękniejszego niż karmelizujący się cukier wypływający z wnętrza gruszki?
Roznoszący się aromat wnika w gruby koc i koi zmysły podczas wieczornego czytania.
Małe radości pośród szeleszczących liści.


Macie swoje sposoby na jesienne wieczory?
Praline

sobota, 28 września 2013

Jesienne ciasto ze śliwkami, aronią, kakao i bezą.

Wróciłam z wojaży, przeżyłam szok termiczny. 
Powoli zaczynam organizować plan kolejnych dni.
Zmieniłam garderobę i znów cieszę się z możliwości noszenia czerni bez wyrzutów sumienia.
Nie przywołuję lata na siłę. Segreguję zdjęcia z ostatnich trzech miesięcy i wklejam do albumu- dozując sobie tą przyjemność. 
 
Prowadzenie albumu ze zdjęciami i drobnymi elementami artystycznej twórczości, to jedna z najlepszych rzeczy na jaką się zdecydowałam. Chcąc uzyskać zadowalający efekt trzeba temu poświęcić trochę czasu. Do tego najbardziej nadają się długie, jesienne wieczory.
W przerwie między stronami, nocą, piekę ciasto. Ze wszystkimi darami września, łącząc je w jedno. Przekonałam się nawet do aroni, która to nigdy nie była moją ulubienicą.

W tle słucham Możdżerowskiego soundracku do filmu "Wszystkie kobiety Mateusza", który od wczoraj na półkach (to nie jest reklama :)) Jest piękny! Filmu nie oglądałam, ale nie zbiera pozytywnych opinii, widzieliście? Co sądzicie? 

Tyle tytułem wstępu, nie przedłużając. Zapraszam.
 
 
 Ciasto z nadzieniem śliwkowo-aroniowym i bezą
na blaszkę o wymiarach 25x20

Spód:
  • 125g masła
  • 100g cukru pudru
  • szczypta soli
  • szczypta gałki muszkatołowej 
  • 250g mąki
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki wody 
Masło ucieramy z cukrem i solą. Dodajemy mąkę, gałkę i żółtka. Wyrabiamy (mikserem lub ręcznie) do uzyskania masy o  konsystencji bułki tartej.  Dolewamy wodę i zagniatamy.  Uformowane w kulę i owinięte w folię ciasto wkładamy do lodówki na godzinę.
Po tym czasie wykładamy ciasto do formy i nakłuwamy widelcem. 
Podpiekamy 15 minut w 180 stopniach.
 
Nadzienie:
  • 500g dojrzałych śliwek
  • 100g aronii
  • 2 łyżki powideł śliwkowych
  • 10g masła
  • 1 łyżka cukru trzcinowego
  • 2 łyżki whiskey
  • 2 kopiate łyżki kakao
 
Owoce myjemy, pestkujemy i kroimy na drobniejsze kawałki (śliwki). 
Na patelni rozgrzewamy masło z cukrem. Dodajemy owoce i smażymy ok 20 minut.
Dodajemy powidła i whiskey, smażymy kolejne 15 minut do uzyskania konsystencji gęstych powideł. Po lekkim przestudzeniu dodajemy kakao, łączymy. 
  
Beza:
  • 2 duże białka w temperaturze pokojowej  
  • duża szczypta soli
  • 75 g cukru
Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli. Wciąż ubijając dodajemy kolejno cukier, po łyżce. Masa jest gotowa, gdy jest gładka i lśniąca, a po wyjęciu końcówek miksera tworzy ładny, lekko zawinięty czubek.
Wykończenie:

Na podpieczony spód wykładamy masę śliwkowo-kakaową, na tą zaś bezę.
Pieczemy z 180 stopniach 35 minut. Zostawiamy do wystygnięcia.
Podajemy z filiżanką kawy lub czarnej herbaty.

Smacznego!



Pozdrawiam!
Praline

czwartek, 19 września 2013

Kruche z migdałami i limonką.

Proste i szybkie. 
Niespodziewanie pyszne i uzależniające.
Bardzo kruche.

Lubię kruche. A Wy?

Do zrobienia w 15 minut, idealne jako spód do tarty z lekkim kremem.



Kruche ciasto z migdałami i limonką

na dużą, prostokątną blaszkę (do tarty wystarczy 1/2 porcji)
  • 100g mielonych migdałów
  • 400g mąki
  • 250g masła, pokrojonego w kostkę
  • skórka z 1 1/2 limonki*
  • 180g cukru
Wszystkie składniki szybko zagniatamy w kulę, odstawiamy do lodówki na ok godzinę.
Dużą blaszkę smarujemy masłem i wykładamy nią ciasto.
Nakłuwamy ciasto widelcem.
Pieczemy 35-40 minut w 180 stopniach.
Po wyjęciu studzimy.
Podajemy z czarną herbatą.

Smacznego!


*Nie sugerujcie się kolorem limonki na zdjęciu. Moja była zerwana z przydomowego ogródka i tak właśnie wyglądała :)

Pozdrawiam!
Praline

sobota, 14 września 2013

Warzywne curry, najprostsze.

 
Kto z Was śledzi profil Lendryggen'a na Facebooku (klik), ten wie, że u mnie warzywnie. Tutaj, daleko, temperatury umiarkowanie wysokie sprzyjają lekkim obiadom, które spokojnie można przyrządzić również w tych niższych. Wtedy należy dodać do nich kremową śmietankę lub puszkę czerwonej fasoli. 

Nie trzeba wiele, żeby na naszych stołach zagościły pożywne i smaczne dania. 
Minimum składników, maksimum jakości. 
Poniższe zapisuję w kategorii 'comfort food'.

Warzywne curry z ryżem, najprostsze.
na 3-4 porcje
  • 3 średniej wielkości papryki
  • 3 duże pomidory 
  • 3 małe cukinie
  • 2 bakłażany
  • 6 łyżek oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia
  • 150ml wody 
  • 1 łyżka pasty pomidorowej (koncentrat lub przecier też będzie dobry)
  • 1 1/2 łyżeczki przyprawy curry
  • 1/2 łyżeczki kurkumy
  • odrobina kuminu rzymskiego
  • sól morska
  • świeżo mielony pieprz
Wszystkie warzywa myjemy i kroimy.
W rondlu rozgrzewamy oliwę, podsmażamy warzywa.
Dodajemy wodę, pastę pomidorową i przyprawy. Dusimy na małym ogniu ok 15-20 minut.
Podajemy z ryżem ugotowanym na sypko.

Ryż ugotowany na sypko
  • 1 kubek ryżu
  • 2 kubki wody
  • sól
Wodę zagotowujemy z solą, zmniejszamy ogień i dosypujemy ryż. 
Gotujemy pod przykryciem przez 20 minut, do wchłonięcia się całej wody. 

Łączymy na talerzu/w miseczce.

Smacznego!


Pozdrawiam!
Praline

czwartek, 12 września 2013

Być daleko. Chwilo trwaj!





Jak cudownie być gdzieś daleko. 
Nie czuć mijającego czasu, jeść świeży chleb z domową oliwą i wielkie winogrona.
Chwilo trwaj!

Przesyłam Wam promienie słońca, którego w Polce chyba mało. 
Dyniami i śliwkami zdążę się jeszcze (mam nadzieję) nacieszyć :)

Praline

niedziela, 8 września 2013

Ciasto kukurydziano-cytrynowe z mirabelkami. Babie lato.

Babie lato. To jeszcze nie jesień. 
Ciepłe wrześniowe powietrze, słoneczne światło w charakterystycznym kolorze. Cudowne w swej przytulności.

Jabłka, śliwki i pyszne pomidory. Sycę nimi wzrok, póki takie piękne.

Dziś poczęstujcie się ciastem kukurydzianym, aromatycznie pachnącym cytrynową skórką.

Na wierzchu swoje małe brzuszki prezentują mirabelki, urocze małe śliweczki, często dyskryminowane.

Idealne do herbaty i książki na wrześniowe popołudnie.



Ciasto kukurydziano-cytrynowe z mirabelkami

na okrągłą foremkę o średnicy 19cm

2 szklanki mąki kukurydzianej
3 jajka
3/4 szklanki cukru
skórka otarta z 1 cytryny
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2/3 szklanki oleju rzepakowego
200g wypestkowanych mirabelek
cukier puder

Piekarnik rozgrzewamy do 180st, blachę wykładamy papierem do pieczenia.
W misce ucieramy jajka z cukrem na puszysta masę.
Dodajemy resztę składników i jeszcze chwilę ucieramy, aż ciasto będzie gładkie. 
Przelewamy do formy, na górze układamy połówki mirabelek miąższem do dołu.
Pieczemy 35-40 minut do "suchego patyczka", wierzch ma być rumiany.
Wyjmujemy z formy, studzimy.

Podajemy z cukrem pudrem i czarną herbatą.

Smacznego!






Pozdrawiam!
Praline

ps. Dopakowałam plecak i jestem drodze. Do przeczytania!

środa, 4 września 2013

Grissini

Rok szkolny rozpoczęty.
Czas drugich śniadań wobec tego też.
W ramach urozmaicenia kanapek, proponuję grissini.
Szybką i pyszną przekąskę, na każdą chwilę.

Proponuje zrobić od razu z trzech porcji, bo paluchy znikają w tempie ekspresowym! 
Sprawdzają się również jako przegryzki na imprezie :)

Przepis cytuję za Asią.

Grissini
na 16 sztuk
  • 20 g świeżych drożdży (lub 1,5 łyżeczki drożdży instant)
  • 150 ml ciepłej wody
  • 1 łyżeczka cukru
  • 240 g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 2 łyżki oliwy 
  • 1 żółtko do posmarowania + 1 łyżka wody
Do posypania:
 sezam jasny, sezamy czarny, czarnuszka, nasiona kopru włoskiego, świeży rozmaryn, zioła prowansalskie, sól gruboziarnista, kminek
 

Drożdże wkruszamy do głębokiej miski, dodajemy ciepłą wodę i mieszamy, dodajemy cukier i 2 łyżki mąki. Mieszamy. Odstawiamy na około 10 minut. 
Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy sól. Wlewamy rozczyn, mieszamy. 
Na koniec dodajemy oliwę i zagniatamy ciasto. Wyrabiamy je przez około 10 minut aż będzie miękkie, elastyczne i gładkie. 
Wkładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 1 godzinę, do czasu aż ciasto zwiększy objętość minimum dwukrotnie.
Ciasto wyjmujemy na blat i wyrabiamy przez 1-2 minuty. Dzielimy na 4 części (teraz jest moment wgniatania wybranych dodatków). 
Każdą część dzielimy jeszcze na 4 mniejsze części i rolujemy na cienki wałeczek o długości krótszego boku blachy z wyposażenia piekarnika. 
Blachę smarujemy oliwą i układamy na niej wałeczki z ciasta. Odstawiamy na pół godziny do wyrośnięcia. Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni C. Paluszki smarujemy żółtkiem roztrzepanym z wodą. 
Każdy paluszek posypujemy dodatkowo dodatkami solą morską. 
Wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez około 10 - 15 minut (w zależności od grubości paluszków) do czasu aż będą ładnie zrumienione i wysuszone.


Smacznego!

Pozdrawiam!
Praline

piątek, 30 sierpnia 2013

Szykowne ciasteczko z poziomkami i lawendą.

Część trzecia- deser.
Najmniejszy i najbardziej wyczekiwany przy każdym obiedzie lub kolacji. 
Drobne arcydzieło, którego przygotowanie trwa 3 minuty. 

Połączenie poziomek i lawendy to strzał w 10! Konieczne do wypróbowania.

Rozkoszujcie się ciasteczkiem razem ze mną...


Ciasteczko z poziomkami i lawendą
na 2 sztuki
  • 2 okrągłe ciasteczka owsiano-maślane (lub kruche)
  • 2 łyżki serka śmietankowego
  • garść poziomek (plus kilka do dekoracji)
  • 1/2 łyżeczki suszonej lawendy
  • 1 łyżeczka cukru pudru
  • tarta gorzka czekolada do posypania
do podania: lekkie wino deserowe

W miseczce rozgniatamy poziomki z cukrem. Dodajemy serek i lawendę, mieszamy.
(Aby uzyskać masę bez cząstek owoców, poziomki należy zblendować)
Na talerzu kładziemy ciasteczko, na nim łyżkę masy i kilka poziomek.
Posypujemy czekoladą, na wierzchu układamy kilka owoców. Podajemy.

Smacznego!



Trzydaniowy posiłek zagościł w kolejnych odcinkach Lendryggena. Co o nim sądzicie?
Jestem ciekawa Waszych opinii :)

Pozdrawiam!
Praline

ps. Gdzie ukrył się robiący zdjęcie?
Przepis bierze udział w konkursie "Paryska dieta".

Tutaj wszystko o książce dr. Cohena.


czwartek, 29 sierpnia 2013

Szykowny gołąb z kurkami, rodzynkami i kuskusem.

Druga z propozycji do stworzenia niesamowitej kolacji.
Na talerzu wygląda bardzo niepozornie, choć elegancko i szykownie. 
Podobnie jak w pierwszym odcinku trzydniowego cyklu, minimum składników, maksimum smaku. 
Jest ich tu jednak odrobinę więcej, ale każdy ma swoje, ściśle określone miejsce.

Filet z gołębia. Cóż to jest, czym to jeść, jak się do tego zabrać.
Gołąb. Ten sam, który na krakowskim rynku zajada resztki obwarzanków, a w działkowych klatkach hodują go panowie na emeryturze. Poznaliśmy się przy okazji zupek-kremów dla maluchów. Zaintrygował mnie.
Kilka telefonów wystarczyło i takowy znalazł się na moim stole. 

Jest malutki. Serce ściska na myśl o obróbce, ale cóż.
Trzeba wszystko robić bardzo delikatnie i powoli. Ja swojego najpierw przecięłam na pół, następnie odcięłam skrzydełko i nóżkę. Później ostrożnie, krótkimi ruchami noża oddzieliłam filecik od mostka. Robiłam to pierwszy raz i udało się. Można? Można :)
"Resztki" z gołębia świetnie nadają się do ugotowania lekkiego wywaru.

Nie zagadując więcej, dodam tylko, że równie dobrze sprawdzi się tutaj filet z kaczki lub w ostateczności z kurczaka, a kuskus śmiało można zastąpić kaszą kukurydzianą. Będzie to już wtedy coś trochę innego, ale podobnego :) 


Gołąb z kurkami, rodzynkami i kuskusem 
na 2 porcje
  • 1 gołąb
  • 3 średnie gałązki tymianku
  • 3 łyżki klarowanego masła (sprawdzi się też oliwa z oliwek)
  • 2 łyżki rodzynek
  • sól, świeżo mielony pieprz
Gołębia kroimy na pół, odcinamy skrzydełka i nóżki, wykrawamy filecik.
Zdejmujemy skórę (można ją zostawić, lecz wtedy nie będzie do końca fit ;))
rodzynki kroimy na małe kawałeczki, mieszamy z rozpuszczonym masłem, posiekanym tymiankiem i solą. W tak przygotowanej marynacie marynujemy gołębia ok 30-40 minut.

Kaszka kuskus
na 2 porcje
  • 1 1/2 filiżanki kaszki kuskus
  • 2 1/2 filiżanki wody/bulionu
  • 1 łyżka (z górką) musztardy francuskiej
  • szczypta soli
Kaszkę zalewamy gorącą wodą lub bulionem i odstawiamy, aż wsiąknie płyn.
Po tym czasie mieszamy z musztardą i solą.

Kurki
  • 150g kurek
  • 1 łyżka klarowanego masła
  •  sól
Podanie
Za pomocą łyżki nakładamy kaszkę na talerz (kształt jak na zdjęciu).
Rozgrzewamy mały rondelek z odrobiną masła z marynaty. Smażymy w nim gołębia ok 3 minuty z każdej strony, aż mięso uzyska ziemisto-brązowy kolor. Przekładamy go na kaszkę.

W tym samym rondelku podsmażamy krótko kurki, aż puszczą delikatny sok i będą ciemnozłote.
Przekładamy na talerz. Podajemy od razu!

Smacznego!



Pozdrawiam!
Praline

ps. Już jutro ostatnia, trzecia cześć naszej kolacji- deser!

Przepis bierze udział w konkursie "Paryska dieta".

Tutaj wszystko o książce dr. Cohena. Słuchaliście Leonarda??

środa, 28 sierpnia 2013

Szykowna przystawka z chleba na zakwasie, surowej szynki i awokado.

Jak wiecie, ja ostatnio w paryskim nastroju :)
Od dziś, przez najbliższe trzy dni na blogu pojawiać się będą propozycje, które razem skomponują wspaniały obiad lub kolację. Wszystko zostało tak przemyślane, aby oczom, duszom i brzuchom było najlepiej jak tylko może być.
 
Minimum składników. Maksimum smaku.
Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. 

 

 

Sałatka z chleba na zakwasie, suszonej szynki i awokado
na 2 porcje
  • 6 kromek chleba na zakwasie o grubości 3 milimetrów 
  • 4-6 plasterków suszonej szynki (u mnie przepyszna prosto z Włoch, niestety nie wiem jak się nazywa, była prezentem)
  • 1 awokado
  • 10-12 pomidorków koktajlowych 
  • oliwa z oliwek
  • sól morska, pieprz grubo mielony
  • woda do podania
Pomidorki kroimy na pół, awokado na 10 łódeczek. 
Wszystkie składniki układamy na talerzu.
Na koniec, tuż przed samym podaniem skrapiamy oliwą oraz oprószamy solą i pieprzem.
Obok stawiamy kieliszek z wodą.

Smacznego!




Pozdrawiam!
Praline

Zapraszam już jutro na drugą część!
 
Przepis bierze udział w konkursie "Paryska dieta".

Tutaj wszystko o książce dr. Cohena, a ja w ramach małej zbieżności nazwisk polecam Wam do posłuchania przy jedzeniu pana Leonarda Cohena :) Mnie bardzo odpowiada.

 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Jabłkowo-morelowa tarta tatin


Chodziła za mną od dawna. 
Tarta tatin. 
Kolejny wypiek pod wpływem "Słodkiego życia w Paryżu" w mojej domowej wersji. 

Wieczory robią się już coraz bardziej jesienne, więc tarta tatin w towarzystwie ciepłej herbaty sprawdzi się idealnie na wieczór przy zdjęciach z wakacji i długich opowieściach.

Pani, która jako pierwsza ją stworzyła i stowarzyszenie broniące oryginalnego przepisu nie byłaby zadowolona dodatkiem do nadzienia moreli. Ze względu na użyte przeze mnie kwaśne, ogrodowe jabłka, pomarańczowo-żółte cuda idealnie dosładzały całość.


Do jabłek słów kilka.
Najlepsze to te o intensywnym smaku, średniej wielkości, Golden Delicious (sama za nimi nie przepadam, są u mnie średnio dostępne). Powinny leżeć zaokrągleniem do dołu ("na baczność"). 
Jak już wspomniałam użyłam tych ogrodowych, nieregularnych. Pokroiłam jak się najlepiej dało i po prostu wrzuciłam do rondla "na raz". Nie przejmowałam się tym. Jak na pierwsze pieczenie tarty tatin jestem niesamowicie zadowolona i dumna, że wszystko wyszło jak powinno, nie rozpadłszy się po drodze. 

Polecam! :)
  
Tarta tatin

ciasto*:
wg Jamiego Oliviera z moim dodatkiem cynamonu
  • 125g masła
  • 100g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 250g mąki
  • 2 żółtka
  • skórka z połowy cytryny
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 2 łyżki wody 
Masło ucieramy z cukrem i solą. Dodajemy mąkę, skórkę z cytryny, żółtka, cynamon i wanilię. Wyrabiamy (mikserem lub ręcznie) do uzyskania masy o  konsystencji bułki tartej. 
Dolewamy wodę i zagniatamy. 
Uformowane w kulę i owinięte w folię ciasto wkładamy do lodówki na godzinę.

  
nadzienie:
przepis własny
  • 1kg jabłek (u mnie 700g jabłek, 300g moreli)
  • 40-45g masła (najlepszego!)
  • 200g brązowego cukru
  • sok z połowy cytryny
  • cukier puder do posypania 
Owoce (jabłka) obieramy i pozbawiamy gniazd nasiennych/pestek. Kroimy w ćwiartki.
Polewamy sokiem z cytryny, odstawiamy. 
Masło rozpuszczamy w żeliwnym rondlu i dodajemy cukier. 
Mieszamy aż do rozpuszczenia i powolnego wrzenia. Teraz robi się karmel.
Gdy zaczyna coraz bardziej bulgotać, a masa gęstnieć wkładamy owoce. 
Najlepiej gdy "stoją na baczność" stroną wewnętrzną do góry. 
Gotujemy na małym ogniu ok 20-25 minut, dociskając i polewając tworzącym się sosem (pod koniec można przykryć rondel przykrywką)
Nie martwcie się ilością owoców, zmniejszą swoją objętość.

Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. 
Ciasto wyjmujemy z lodówki i rozwałkowujemy na okrągły, cienki placek o średnicy większej o 2 cm, od średnicy rondla.
Przykrywamy nim owoce w karmelu, końce zawijając do środka.
Pieczemy w górnej części piekarnika ok 30-35 minut.

Podajemy na ciepło lub zimno, z lodami/creme fraiche.

*Robiłam tartę tatin pierwszy raz. Następnym zmniejszę ilość cista do 3/4 porcji.
  Jeśli ktoś lubi dużo kruchego, niech zrobi tak jak jest :)

Smacznego!



Pozdrawiam!
Paraline

ps. Marzy mi się zjeść kawałek przy takim uroczym stoliczku i znów poczuć zapach paryskiego powietrza. 
Ktoś wypatrzył tanie loty? ;)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Urodzinowe bezy i "Słodkie życie w Paryżu"

Nie mogę uwierzyć, że mijają trzy lata odkąd Lendryggen pojawił się w sieci.
Ostatni rok nie należał do łatwych i przyjemnych, tym bardziej owocnych dla bloga. Dało się to wyraźnie odczuć. Myślę, że czasem różne życiowe sytuacje nie pojawiają się przypadkowo. Skupiają nas na tym co naprawdę najważniejsze i pomimo obrotu o 180 stopni prostują nasze ścieżki, ujawniając nowe, niesamowite i nieprzewidywalne zakątki. 

Blog swoje odczekał. Zdążył pokryć się dużą warstwą kurzu. Popatrzyłam z dystansu na swoje podejście do blogowania i blogosfery. Cieszę się, że miałam czas zwątpienia i poczucia beznadziei. To on doprowadził mnie do miejsca, w którym jestem teraz, dał mi siłę i ogrom możliwości.

Tak więc trzeci rok za nami. Otwieram czwarty, z nowymi, czystymi kartami. Będzie pięknie!

Ostatnimi czasy znów zafascynował mnie Paryż i francuskie życie. Jestem pod wpływem Madame Chic i Davida Lebovitza za sprawą jego "Słodkiego życia w Paryżu". Chłonę wszystko co tamtejsze i słucham niesamowitej Natashy (dlaczego ta płyta nie jest dostępna w Polsce?). Marzę o stylowych okularach przeciwsłonecznych, granatowym, idealnie skrojonym żakiecie i pudełeczku makaroników z Laduree.

Piękny czwarty rok rozpoczynam elegancko i z umiarem. Będą bezy.  
Długo z nimi walczyłam. Udało się! W końcu.
Podpatrzone u Davida z moją wersją dodatków. Przenoszą gdzieś daleko.
Myślę, że przez żołądek do serca też przeniosą, jeśli będzie trzeba :)


Bezy cynamonowe z gęstym konfiturą jagodową i ganache
na 9-12 sztuk, w zależności od wielkości bez

bezy:
podwojona porcja, przepis David Lebovitz
  • 4 duże białka w temperaturze pokojowej 
  • duża szczypta soli
  • 150 g cukru
  • 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 2/3 łyżeczki mielonego cynamonu
Piekarnik rozgrzewamy do 100 stopni*.
Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli. Wciąż ubijając dodajemy kolejno cukier, po łyżce, następnie wanilię i cynamon.
Masa jest gotowa, gdy jest gładka i lśniąca, a po wyjęciu końcówek miksera tworzy ładny, lekko zawinięty czubek.

Na wyłożonej papierem do pieczenia blasze formujemy 9-12 krążków bezowych (za pomocą łyżki lub rękawa cukierniczego). 

Pieczemy przez godzinę, po tym czasie wyłączamy go, zostawiając bezy w środku na kolejną godzinę. Wyjmujemy i pozostawiamy do całkowitego wystudzenia (u mnie była to cała noc).

* Swoje piekłam 25 min w 120st, następnie przez 40min w 100st. 
   Wyszły takie jak lubię, chrupiące na zewnątrz i lekko ciągnące w środku.

 Sos jagodowy
  • 500g świeżych lub mrożonych jagód
  • 5 łyżek cukru
Jagody podsmażamy z cukrem, aż puszczą sok i zaczną bulgotać. 
Są idealne jeśli mają konsystencję dżemu. 


Ganache

  • 100g gorzkiej czekolady
  • 200ml śmietanki 30%
 Czekoladę rozdrabniamy. Śmietankę podgrzewamy prawie do wrzenia. 
Zalewamy nią czekoladę, mieszając do połączenia się składników.
Masa tężeje podczas studzenia. Nie polecam przechowywać w lodówce, zrobi się twarda.
Moje ganache studziło się w zimnym piekarniku.

Podanie:
Bezę wykładamy na talerzyk deserowy, polewamy ciepłym sosem i ganache. 
Podajemy od razu z ulubioną kawą. 



Smacznego!
Praline 

ps. Dziś rocznica urodzin Claude Debussy'ego. Google przygotowało piękną niespodziankę.