niedziela, 27 lutego 2011

Zielona niespodzianka.

Długi i bardzo ciężki tydzień dobiega końca. Od dawna, tak długo nie miałam pióra w ręce. Przepisy zagoniły klawiaturę w kąt. Chyba wrócę do pisania listów. Pamiętacie jak to było, gdy z utęsknieniem czekało się na listonosza? Nie mam co prawda jakiegoś olbrzymiego doświadczenia w tym temacie, ale jako mała dziewczynka, pisywałam do M listy. I na odwrót. Jesteśmy dosyć specyficzne ;) Robiłyśmy pogrzeby ślimakom, miałyśmy kilka baz gdzieś w krzakach, nazywałyśmy miejsca własnym językiem.. długo by opowiadać. Podejrzewam, że tak czy inaczej, za jakiś czas, będziecie o nas wiedzieć wszystko. Od zawsze jesteśmy razem. Może skończę o niej, bo się zrobi nudno?

***

Tak więc, po męczącym tygodniu, dziś coś bardzo łatwego i szybkiego w przygotowaniu. Bardzo tradycyjnego, z wiosennym akcentem. Swoją drogą, mam nadzieję, że to już koniec śniegu. Radosne słońce widzę codziennie rano, więc to już  chyba to ;)


Sznycel z niespodzianką

500g mięsa mielonego wieprzowego
1 jajko
3 małe cebule (2 białe, 1 czerwona)
3 średnie ząbki czosnku
1 mała lekko obsuszona grahamka (zwykła pszenna też może być)
2 łyżki śmietany
1 łyżeczka musztardy
3 płaskie łyżki bułki tartej
sól, pieprz, rozmaryn, szczypta gałki muszkatołowej
kilka różyczek brokuła
bułka tarta do obtoczenia
olej do smażenia

Bułkę namoczyć w wodzie lub mleku, gdy nasiąknie, odcisnąć.
Dodać drobno posiekaną lub startą na tarce cebule, przeciśnięty czosnek, mięso i resztę składników.
Dokładnie wymieszać.
Formować okrągłe sznycle, nadziewając małym kawałkiem brokuła (wcisnąć artystycznie w środek).
Obtoczyć w bułce i smażyć na małym ogniu po ok 4 min z każdej strony, na złoty kolor.



Smacznego!

Życzę wszystkim udanego tygodnia!
Pozdrawiam,
Praline

piątek, 18 lutego 2011

Mocno uzalezniający, czekoladowy łapacz bloggowych akcji.

Dzisiejszy dzień był kolorowy. Na początku.
Ale później zrobił się czaro-bury. Może to z mojej winy?
Chyba wolę tego nie rozkładać na czynniki pierwsze.
Zrobiłam pranie. Czarne.
I suflet. Czarny. Ale jakże mocno czekoladowy.
Teraz przydałoby się wyjaśnić dosyć zawiły tytuł dzisiejszego posta.

'Mocno uzależniający' - bo czekoladowy.
'Łapacz blogowych akcji' - bo bierze udział w Czekoladowym Weekendzie i konkursie 'Jestem..'

Nie wyrósł tak jakbym sobie tego życzyła. Coś może było źle. Nie wiem. Sądzę jednak, że jak na pierwszy raz to całkiem, całkiem. Pomysł rodził się długo. Aż w końcu sam do mnie przyszedł. W styczniowym numerze 'Kuchni'. Potem wepchały się do koszyka foremki- sufletki. Od siebie podzieliłam czekoladę na tę wysoko gorzką i tę z dodatkiem chilli. Trzeba było jakoś tchnąć życie w zwyczajny deser.
Poniżej zobaczycie uroczą buzię Mojej M, którą może znacie z komentarzy i poprzednich kilku postów. Razem zawsze w kuchni raźniej. Nie chcę nawet myśleć, co sąsiedzi o nas myślą, gdy widzą jak siedzimy na oknie, umazane czekoladą i robimy setki zdjęć. Ustawiamy garnki jeden na drugim, żeby było trochę wyżej dla naszej foremki. Wtedy ją lepiej widać. Dociera więcej światła. Śmiejemy się, albo płaczemy. Rozkazujemy jedna drugiej. Ale nie możemy bez siebie żyć. Tak zwane: Niebiologiczne Siostry.




Suflet czekoladowy z dodatkiem chili
cytuję za Lindt

  • 1/4 szkl. (55 g) masła
  • 1/3 szkl. + 2 łyżki (55 g) mąki
  • 1/2 szkl. (125ml) mleka
  • 40 g czekolady pokruszonej (u mnie 20 g tej z dodatkiem chlli)
  • 1/3 szkl. (40 g) kakao
  • 5 białek
  • 4 żółtka
  • 1/3 szkl. (65 g) cukru
  • Rozpuszczone masło + cukier do przygotowania foremek
Rozgrzać piekarnik do 200st. Foremki dokładnie wysmarować masłem i oprószyć cukrem.
Rozrobić masło i mąkę w misce żaroodpornej. Uformować z powstałego ciasta wałek i pociąć go na małe kawałki. Do miski wlać mleko, wsypać pokruszoną czekoladę oraz kakao i doprowadzić do wrzenia w kąpieli wodnej na średnim ogniu, stale mieszając. Dodawać stopniowo kawałki ciasta z masła i mąki, mieszać do zgęstnienia. 
Zdjąć rondel z miską z masą z ognia i mieszając dodać do masy jedno białko. Schłodzić mieszankę do temperatury pokojowej. Dodawać żółtka po jednym, mieszając. Z pozostałych białek ubić sztywną pianę, stopniowo dodając cukru. Ostrożnie zmieszać ubite białka z masą czekoladową. 
Nałożyć masę do przygotowanych foremek przy pomocy łyżki. Wstawić formy do dużego naczynia żaroodpornego. Nalać bardzo gorącej wody do połowy wysokości foremek i ustawić w dolnej części piekarnika. Obniżyć temperaturę do 190°C. Piec przez 25-30 minut (małe foremki) lub 35-40 minut (duża forma).




Smacznego!
Wszystkim życzę udanego weekendu! Może czeko?
Praline

poniedziałek, 14 lutego 2011

Dla wszystkich co kochają.

dla M&M co kochają się!
Ściskam!
Praline

sobota, 12 lutego 2011

Trochę wolności..

Nie było mnie przez tydzień. To nic nowego, przecież posty i tak pojawiają się dosyć rzadko. Tym razem jednak przez kilka dni byłam odcięta od świata, co rozumie się przez się do Internetu także. Nie mogłam posprawdzać poczty i nowości u Was. Mam nadzieję, że nie obrazicie się, gdy napisze, że oczy mi odpoczęły i wypoczęłam (teoretycznie) nie spędzając godzin na buszowaniu po blogach ;)

Góry przywitały mnie brakiem śniegu. Dopiero dziś po przebudzeniu, zobaczyłam delikatnie padający puch, a perspektywa wyjazdu za dwie godziny nie napawała mnie radością. Uwierzycie, że po przyjściu z długiego spaceru po górskich szlakach, siedziałam w legginsach, japonkach i cienkiej bluzce na balkonie? I nie pomieszały mi się miesiące, jest luty. Mój aparat rozgrzany do czerwoności ducha teraz na stole, bo potrzebuję tylko kartę, by się podzielić kawałkiem pięknego świata (obiektyw i bateria dziękują ludziom, którzy wymyślili czytniki kart ;)). Kulinarnie nazwę ten czas 'nutella, paluszki i zielona herbata' ;) Oczywiście muszę dodać oscypki ;)

Chodząc wytartymi drogami, dookoła widząc tylko góry i drzewa, później śnieg, czasem kogoś całkiem obcego, na nowo zaczynam być wolna, czuć, że mogę wszystko. Pokonywać własne słabości i stawać się lepszym człowiekiem. Wybaczać zaprzepaszczone chwile i goić rany. Wszystko przez chwilę wygląda pięknie..




Mnie by nie było, gdyby pani z aparatem nie wyrżnęła na oblodzonym szlaku ;D W konsekwencji czego wygląda jak ofiara przemocy domowej- siniaki na łokciu, kolanach, biodrze i nadciągnięte coś w karku. Sztuka wymaga poświęceń ;) Ale obiektyw po upadku żyje i jest nienaruszony ;)

Białoruski Pan Skoczek, zadowolony po udanym skoku na Wielkiej Krokwi. Za raz za mną na wyciągu pojedzie spróbować jeszcze raz ;)

Udana zabawa manualen i kolorem. *
Dziękuję wszystkim, dzięki którym było bardzo dobrze :) Jestem miło zaskoczona. Nasza mała grupowa integracja. Bliższa i dalsza ;) Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze kiedyś zagrać w scrabble w trzech językach ;)

Pozdrawiam serdecznie!
Praline

  *Na nowo zakochałam się w zdjęciach czarno-białych i kolor jest rzadkością w materiale dowodowym
wyjazdu ;)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Sałatka z grillowanych owoców i zalążki wiosny.

Wczoraj miałam angielską pogodę. Wiatr otwierał mi bramkę i czułam jego siłę jadąc samochodem. Korzystając z ciepłego powietrza, podczas spaceru, delikatna mżawka zwilżyła mi włosy. Wszyscy zdziwili się, gdy po powrocie wykrzyknęłam 'Jak ja kocham taka pogodę!'.



Wracając do dziś. Jest pięknie i słonecznie. Wiosennie! Czy to już? Przyszła? U mnie w ogrodzi tak. Zaczął się sezon czarnych łapek i wiecznego szczekania. Teraz akurat Taila śpi, ale w nocy dała popalić ;) Okna pootwierane i łapie chwile wolności.
A na śniadanie? Zdrowo, smacznie, świeżo... trochę egzotyki.

Sałatka z grillowanych owoców i rukoli

garść rukoli
jabłko
1/4 średniej wielkości świeżego ananasa
3 plasterki salami

Owoce obrać i pokroić (ananasa na cząstki, a jabłka w krążki).
Na rozgrzanej patelni grillowej, ułożyć i grillować po ok.3 min z każdej strony.
Salami też można podsmażyć na suchej patelni, ale to według uznania.
Na talerzu ułożyć wszystko warstwo i podawać najlepiej jeszcze trochę ciepłe.


Smacznego!

Życzę wszystkim udanego tygodnia!
Praline