Zazieleniło się najpiękniej jak może w lipcu. Cały ogród porósł zielonymi skarbami.
Ilość agrestu powala krzaczki, aż całują ziemię w dziękczynieniu..
Jabłonka nie gorsza, małe, niedojrzałe owoce przeciągają gałęzie i wolę sobie nie wyobrażać co będzie dalej ;)
I Pan Pomidor zakochany w tyczce, już pewnie uśmiechnął się do słońca..
Zazieleniło się. Nie pada. Wsiadamy na rowery i jedziemy....
I koszulka, w której zakochałam się bez reszty..
Wygrzebana w sklepie, w którym obiecałam sobie, że nigdy nic nie kupię bo dziadostwo, a niby markowy.
Wiecie po co na wyprzedażach są wielkie kosze bądź 'wysypiska' ubrań?
A żeby człek poczuł się jak na targu i sam sobie upolował w gąszczu jak dzikie zwierze.
Marketing.
Mówcie mi Zwierzu ;D
W kuchni też się zazieleniło.
Nazrywałam agrestu i zrobiłam coś jeszcze bardziej orzeźwiającego niż lemoniada ;)
Zrobiłam, bo zobaczyłam.
Kilka odmian, dało coś wspaniałego!
Jedne szybko dojrzewające, drugie mechate, trzecie lekko żółte, wszystkie z okropnymi kolcami na łodyżkach.
Sorbet agrestowy
800g agrestu
300ml wody
150g cukru (w oryginale 300, ale wolę kwaśne)
Agrest obrać i zmiksować tak, aby pozbyć się największej ilości włókien (ja zrobiłam to w części do koktajli, dołączonej do robota).
Wodę zagrzać i rozpuścić w niej cukier.
Wlać do masy agrestowej i ponownie zmiksować.
Całość przetrzeć przez sito, by pozbyć się pestek.
Przelać do litrowego pudełka i zamrozić (co 40 min lekko przemieszać).
Po ok 5h gotowe.
Ci którzy mają maszynę, postępują jak pisze na opakowaniu ;)
Jeśli nie będziecie jeść od razu, polecam przez nałożeniem do miseczek np. następnego dnia, lekko rozpuścić i zmiksować. Wtedy konsystencja wygrywa z nawet najdroższymi sorbetami czy lodami :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Praline.
Dla zainteresowanych..
Wersja chyba moja ulubiona.
I hope you liked the sorbet. It's so refreshing in these summer days, isn't it? I really like all the green pictures, so fresh and summery.
OdpowiedzUsuńZdjęcia powalają. Piękne. Takie zielone ;).
OdpowiedzUsuńMnie na chwilkę wciągnęły wyprzedaże, ale tylko na chwilkę.
Pozdrawiam!
Jak pięknie i pysznie zielono u Ciebie!
OdpowiedzUsuńZielony to był mój ulubiony kolor przez wiele lat i mam do niego sentyment:)
Szukałam takiej koszulki!!! Skąd ją masz?
OdpowiedzUsuńpięknie tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuń@Sari- I love the sorbet! Thank you for the visit :)
OdpowiedzUsuń@Agnieszko- dlaczego był? U mnie i tak ma konkurencję w niebieskim ;)
@Wnętrz projektowanie- kupiłam ją w Housie w Galerii Krakowskiej, na męskim stoisku :D Była niestety ostatnia. Teraz właśnie w niej siedzę i pochłaniam resztki sorbetu :)
Wszystkim baardzo serdecznie dziękuję za tak miłe słowa :) Budują!
Pozdrawiam!
zielony - kolor nadziei :)) uwielbiam Twojego bloga :))
OdpowiedzUsuńPraline, bo zielony kiedys zdominowal moja szafe i nie tylko...teraz jest bardziej roznorodnie-kolorowo ale podobnie jak u Ciebie z niebieskim wygrywa:) Szkoda, ze tu u nas na wiosce agrestu nie ma...Milego wieczoru!
OdpowiedzUsuńdziękuję za odwiedziny na moim blogu-to moje początki bo poprzedni usunął mi sie przypadkowo:( dlatego pomimo małego zachwiania zrobiłam nowy:)i dziękuje za ciepłe słowo-dodaje otuchy że Ktoś jednak zagląda:)
OdpowiedzUsuńa Twój blog śledzę:) i na pewno i niedługo pozostawię parę słów u Ciebie;) POZDRAWIAM!