piątek, 26 listopada 2010

Uciekinier

Ostatnio na wszystko mi brak czasu. Przepraszam Was, że tak tu pusto :)
Obecnie zachwycam się małym mrozikiem, szronem na trawie i balustradzie. Moja zima już coraz bliżej! Mam zimne ręce i coraz bardziej odczuwam brak ulubionej, zagubionej pośród szalików i apaszek, rękawiczki. Zaopatrzyłam się już w miodzik do ust, więc choć jedna widoczna część ciała zabezpieczona jak należy ;) Codziennie szybko przebieram nogami w drodze z i do domu. Wsłuchuję się (już) w świąteczne piosenki, choć jestem ogromną przeciwniczką świąt w listopadzie. Odkąd przypadkiem natknęłam się na wspaniałe, celtyckie i wręcz anielskie wykonania znanych grudniowych szlagierów, wpadłam po uszy ;) Odkryłam Away in a manger, w skutek czego mam nową ulubioną pastorałkę. Ale o świętach jeszcze nie teraz ;)


...
Jak wracam, oglądam Nigelle. Jej brytyjski, hipnotyzujący akcent pasuje do ciemnego świata za oknem. A później pod ciepłą kołderką, z kubkiem herbaty czytam to ;)

Może zauważyliście, że co jakiś czas zdanie zaczęłam wyrazem na 'O'. Celowo ;) Dziś po powrocie, pod drzwiami znalazła jego. Małego uciekiniera z sąsiedztwa. Razem z M (o niej dokładniej też innym razem ;)) zaopiekowałyśmy się nim i z wielkim żalem, po paru chwilach oddałyśmy w ręce właściciela :)



Już nie długo coś na ząb ;)
Miłego weekendu!
Praline

niedziela, 14 listopada 2010

Banan i wiatr.

Może będę nudna, mówiąc po raz kolejny jak ja to bardzo uwielbiam porywisty wiatr, deszcz, chłód... Jak ja to lubię mieć dużo na sobie i zimne ręce, które ogrzewam gorącym kubkiem herbaty (zielonej jaśminowej ;) Ostatnio wszystko mi sprzyja (w pogodzie znaczy się). Nie pada za mocno, czasami pokropi, ale lubię jak podczas spaceru mam na głowie kaptur, a małe kropelki zwilżają twarz. Wieje ciepły halny. Wysokie trawska układają się w morza suchych, szeleszczących 'pejzaży' (?) Wszystko przypomina mi wyspowe kraje (niestety tylko znane z opowiadań, zdjęć, filmów). Po drodze sąsiedzi zapraszają na placek. Cudnie. I rozmawiamy. Nie o pogodzie ;)

A jak wracam do domu, to mam ochotę sama coś upiec. Czuję już w powietrzu zbliżające się święta. Pełne miłości i ciepła. I śniegu! I pewnie znowu będę się powtarzać. Bo raz o pogodzie, a dwa o keksie.
Uwielbiam keksy. Bakalie... Wszystkie. Suszone śliwki, daktyle, RODZYNKI, orzechy... i właśnie przez ich skromny dodatek, chciałabym wpisać się w listę uczestników 'Orzechowego tygodnia'. Już na końcu, ale przynajmniej zdążyłam. Bo do dyniowego festiwalu nie :(




Keks bananowy*

4 małe banany (450g)
200g mąki
100g cukru trzcinowego
3 łyżki jogurtu
80g masła
1 jajko
2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki świeżej gałki muszkatołowej
1,5 cm świeżego, startego imbiru
100g rodzynek
100g posiekanych orzechów włoskich
100g kandyzowanej skórki pomarańczowej
sok i skórka z połowy pomarańczy

Mąkę wymieszać z sodą i gałką.
Banany rozdrobnić widelcem, dodać cukier, jogurt i chwilę ucierać.
Dodać rozbełtane jajko, sok, skórkę z pomarańczy, imbir, bakalie i roztopione masło. Wymieszać.
Połączyć z mąką.
Przelać do keksówki (24cm) i piec ok 50 min w 180st.



*Banany na życzenie :*  I choć za świeżymi nie przepadam, w cieście są idealne i nadają wilgoć.
  Początkowo miał być chlebek Sophie Dahl, ale jak zwykle przekombinowałam ;)

Smacznego!
Praline

czwartek, 4 listopada 2010

Wielka dynia kusi..

Na stole stoi wielka dynia.
Kusi urokiem i kolorem.
Początkowo nie mogę się przemóc, by wbić nóż i zniszczyć takie cudo natury, ale po chwili już nie mam żadnych oporów i ostrze przebija twardą ściankę ;)
Smak, zapach, kolor... działa każdy zmysł. Uniwersalny owoc/warzywo (sama do końca nie jestem pewna ;) świetnie do wszystkiego pasuje. Gdy byłam mała, tata, według własnego, za każdym razem innego przepisu piekł ciasto drożdżowe z marynowaną dynią. Znikało w mig. Dzieci sąsiadów przychodziły po kawałek i z niecierpliwością czekały na kolejny raz. Wtedy znałam tylko taką dynię. Do czasu ;) Ciągle poznaję jej nowe oblicza. Zaczęłam od pieczonej wg Jamiego podczas 'Włoskiej Wyprawy'. Uwiodła mnie swoim delikatnym miąższem. Zależnie od rodzaju i dodatków przybiera inny, niepowtarzalny charakter.

Choć posiadaczką 'Włoską Wyprawy' jestem nie całe dwa miesiące, dopiero niedawno udało mi się praktycznie skorzystać z któregokolwiek przepisu. Gdy zakończyłam napad płaczu szczęścia po otrzymaniu tej magicznej książki, przeniosłam się razem z Jamiem do słonecznych Włoch. Przeczytałam od deski do deski w ciągu jednej nocy i zakochałam się ;) Teraz cyklicznie oddaję się rytuałowi podróży, który przeważnie kończy się przeszukiwaniem internetu w celu znalezienia najlepszej oferty lotniczej do Toskanii ;) Jamie ma to coś. Uwielbiam jego zamiłowanie do zdrowej żywności i oliwy. Tą wadę wymowy też ;) Człowiek o niespożytej energii i pasji. Inspirujący i bardzo przyjazny. I taki (co najważniejsze) prawdziwy. Zupełne przeciwieństwo Królowej Nigelli (o niej innym razem), choć łączy ich (poza pochodzeniem) hipnotyzujący sposób przekazu.



Pieczona dynia
wg Jamiego Oliviera

1 kg dyni (najlepsza piżmowa)
1 suszona czerwona papryczka chilli
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
1 duża garść świeżej szałwii (ja zastąpiłam rozmarynem)
kawałek kory cynamonowej, połamanej na kawałki
oliwa

Dynię przekroić i wyjąć nasiona. Pokroić w mniejsze kawałki.
W moździerzu utłuc wszystkie pozostałe składniki (z wyjątkiem oliwy).
Dodać ją na końcu, tyle, by uzyskać płynną mieszaninę.
Obtoczyć w niej dynię.
Przełożyć na blachę i piec 40 min w 180st.

Podawać od razu (uprzednio wyjąwszy korę cynamonu)



A teraz coś na słodko. Coś z czego jestem niesamowicie dumna, bo zrobione bez przepisu, według własnej inwencji twórczej w ramach odwiecznego projektu 'w czasie deszczu dzieci się nudzą' (te trochę większe też ;). Pomysł na połączenie dyni i pomarańczy podpatrzyłam tutaj u jednej z dyniowych mistrzyni ;)


Ciasto dyniowe-keksopodobne

1 szklanka musu dyniowego
300g mąki
200g cukru (pół na pół trzcinowy i puder)
2 jajka
80g rozpuszczonego masła
skórka i sok z połowy pomarańczy
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki imbiru
1 1/2 łyżeczki sody
70g rodzynek
70g kandyzowanej skórki pomarańczowej
wedle uznania możne dodać orzechy

Sodę wymieszać z przesianą mąką.
W osobnej misce połączyć mus dyniowy, rozbełtane jajka, przyprawy, bakalie, cukier.
Suche dodać do mokrych, przemieszać, dodać masło, wymieszać.
Keksówkę (ok 30cm) wysmarować masłem i oprószyć bułką tartą.
Piec w 180 st. ok 50 min (patyczek powinien być czysty)
Zostawić do całkowitego ostygnięcia w formie.



Smacznego!

Gorąco pozdrawiam!
Praline :)