wtorek, 30 grudnia 2014

Ostatni makaron (makaron ze szpinakiem i jajkiem w koszulce)

Witajcie!

Bardzo cieszę, się, że ostatni deser przypadł Wam do gustu! Jeśli ktoś go jeszcze nie widział, klik.

Dziś, po raz ostatni w tym roku serwuję coś.
A to nie małe coś, tylko wielkie COŚ.
Jak przystało na porządny koniec, makaron z parmezanem

Z moimi ulubionymi dodatkami.

Jeśli macie małe dzieci/chorujecie/spędzacie sylwestra przed telewizorem/etc. polecam!
Na każdą porę, z lampką wina przy blasku choinkowych lampek i bajkowo prószącego śniegu.

Z uśmiechem na twarzy i spokojem w sercu. Tak właśnie Wam go serwuję.  



na dwie porcje

  • 150g makaronu (spaghetti lub tagliatelle)
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • 4 duże ząbki czosnku
  • 1 cebula
  • 500g szpinaku
  • 2 jajka
  • parmezan według uznania
  • 2 łyżki octu
  • świeżo mielona sól i pieprz 
Oliwę rozgrzewamy na patelni. Siekamy czosnek i cebulę, podsmażamy.
Dodajemy szpinak, sól i pieprz (do smaku).
Makaron gotujemy w osolonej wodzie.
W osobnym rondelku zagotowujemy wodę z octem i szybko wbijamy rozbite jajko (to najlepiej wcześniej wbić do miseczki i stamtąd przelać). Gotujemy ok 4 minuty, wyjmujemy łyżką cedzakową na makaron i szpinak. 
Podajemy z parmezanem.

Smacznego!

Pozdrawiam!
Praline

sobota, 27 grudnia 2014

Deser na Sylwestra

Święta minęły, a kolejna okazja, by przygotować pyszności już za kilka dni.
Sylwester!


Doskonale rozumiem wszystkich, którym nie chce się czegokolwiek piec, gotować, smażyć z tej okazji. Na wielu stołach pojawią się dietetyczne przekąski, żeby w Nowy Rok wejść z przyzwoitą masą ciała.


Choć i ja powinnam wziąć ten fakt pod uwagę, udaję, że go nie ma. Zajmę się tym później.
Tymczasem prezentuję Wam prosty deser, który wszyscy spóźnieni będą mogli przygotować 5 minut przed przyjściem gości.


Nie wiem czy już wiecie, ale jestem wielką fanką wszystkiego co nadziewane i przekładane!
Lubię wykorzystywać wszystko, co się da, więc i tutaj użyłam pozostałych po świętach orzechów i bez. 


Pamiętajcie, kalorie liczy się "od jutra"!


Deser sylwestrowy
na 3 porcje

  • 3 garście pokruszonych bez
  • 180g masy kajmakowej
  • 100g orzechów
  • 6 łyżek malin w syropie (po dwie na porcje, sprawdzą się też wiśnie lub dżem porzeczkowy)
  • 60g gorzkiej czekolady
  • 1 łyżka masła



Orzechy lekko siekamy i łączymy z masą kajmakową.
W naczyniach układamy po kolei: pokruszone bezy-kajmak-dżem-bezy.
W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę z masłem i polewamy wierzch.
Ee voila!




Smacznego!


Pozdrawiam,
Praline

środa, 24 grudnia 2014

Świątecznych słów kilka

Uśmiechnięty pan z telewizora prawi morały o utraconym świątecznym wymiarze Świąt.

Uśmiechnięta pani w radio radzi jak przygotować najpyszniejszy barszcz na zakwasie z butelki sponsorowanej przez sklep X.


Przygnębieni i zmartwieni rodzice biegają przez galerię handlową w poszukiwaniu wciąż nieidealnego prezentu.


Dzieci, jak to na dzieci przystało, marudzą, że nie ma śniegu i wszystko, co oczy zjadły już dawno jest na Święta.



***

A ja pokonując setki kilometrów obserwuję ludzi w pociągu.
Wszyscy marzą. O cieple, radości, spokoju i blasku wzruszeń w oczach.

Kochani, życzę Wam błogosławionych Świąt. 


Zatrzymajmy się, po prostu. A nasz wzrok niech skieruje się na Tego, który przychodzi.






niedziela, 7 grudnia 2014

Świąteczna granola czekoladowo-orzechowa

Warto mieć marzenia. 
Spełniają je Małe Anioły, a jeśli im braknie czasu, spełniamy je sobie sami.
Mój był zajęty ważniejszymi sprawami, więc zakasałam rękawy i zabrałam się do pracy.


Granola chodziła za mną od bardzo dawna.

Z jednej strony chciałam zrobić ją JUŻ, a z drugiej perspektywa spalenia jej nie była motywująca. Umówmy się, na 10 granoli, 7 się przypala. Takie przynajmniej statystki można wywnioskować po przeczytaniu sporej ilości Internetu.

Zapraszam Was na granolę w wersji deLuxe. Z dużą ilością orzechów i czekoladą.
Jest milionkrotnie lepsza od wszelakich kupnych mieszanek muesli i wyrobów podobnych.
Kalorii jej nie brakuje, ale są to najlepsze z najlepszych. 

Pierwsza w życiu, nieprzypalona, granola.
Idealny prezent dla najbliższych oraz zdrowa propozycja śniadaniowa!



Świąteczna granola czekoladowo-orzechowa

  • 450g płatków owsianych
  • 50g orzechów laskowych
  • 50g migdałów
  • 50g rodzynek
  • 50g suszonej żurawiny
  • 1 duże jabłko, obrane i starte na najdrobniejszych oczkach
  • sok i skórka z jednej pomarańczy
  • 6 łyżek miodu
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 5 goździków (utłuczonych w moździerzu)
  • 2 łyżki oleju
  • 100g gorzkiej czekolady 

Piekarnik nagrzewamy do 170st z termoobiegiem
Miód podgrzewamy z olejem, do uzyskania płynnej masy.
Orzechy kroimy na drobniejsze kawałki.
Płatki i orzechy mieszamy z przyprawami, miodem, olejem, jabłkiem, sokiem i skórką z pomarańczy.
Wykładamy na blachę i pieczemy przez 40 minut, co 10 (minut) mieszając.

Czekoladę siekamy w drobne kawałeczki.
Po wyjęciu granoli z piekarnika, do jeszcze gorącej dosypujemy orzechy i czekoladę, łączymy.

Przechowujemy w szczelnych pojemnikach.

Smacznego!



Pozdrawiam,
Praline

wtorek, 2 grudnia 2014

Pomarańczowo-korzenna kaczka z fasolowym puree

No dobrze. Nie ma co się oszukiwać, świąteczna atmosfera i mnie powoli się udziela.

Dziś szczególnie! 

Blask roratnich świec w wielkiej bazylice, pokraczni panowie w przebraniu Mikołaja i kubeczek aromatycznej gorącej czekolady. 
Tak świąteczne nastraja Adwent w krakowskim wydaniu.

W swoich małych czterech kątach myślami przenoszę się już gdzieś do miejsca z białym obrusem, gdzie pachnie lasem, a blask świec otula wszystkie kąty..

.. gdzieś w mojej wyobraźni, na białych talerzach w towarzystwie białych bluzek serwują...

Pomarańczowo-korzenna kaczka z fasolowym puree
na 2 porcje
  • 1 pierś z kaczki (lub kawałek polędwicy wieprzowej ok 300-400g)
  • 1 pomarańcza
  • 5 goździków
  • 1 łyżeczka oleju
  • kawałek kory cynamonu (lub 1/4 łyżeczki mielonego)
  • 1 mała cebula
  • 1 puszka białej fasoli
  • sól
  • pieprz
  • 30g migdałów
  • 50g brie
  • 3 łyżki miodu
  • 1 łyżka masła


Z soku i skórki pomarańczy, miodu, oleju, goździków, cynamonu, pieprzu oraz soli robimy marynatę do mięsa.

Pierś kaczki nacinamy na skórze i wsadzamy do marynaty na minimum 30 minut.

W tym czasie siekamy cebulę i szklimy ją na rozgrzanym w rondlu maśle (1 łyżka).

Po około 4 minutach dodajemy do niej odsączoną fasolę i razem podsmażamy.
Kiedy fasola zacznie się rozpadać i tworzyć jednolitą masę, dodajemy pokrojone na mniejsze kawałki brie. Po rozpuszczeniu sera wszystko razem blendujemy.

Rozgrzewamy pozostałe masło na patelni i smażymy z obu stron pierś kaczki.

Na talerzu układamy kolejno puree i gotową pierś.
W ostatniej chwili, na patelnię, na której smażyła się kaczka wrzucamy migdały i lekko podsmażamy z powstałym sosem.

Polewamy na wierzchu i podajemy.


Smacznego!




Pozdrawiam,

Praline

ps. Czy to się nazywa Boże Narodzenie w wersji fusion?

wtorek, 25 listopada 2014

Makaron z karmelizowaną cebulą i parmezanem, kryzysowy.

Co zrobić kiedy książki prosto z biblioteki wpadają pod tramwaj, a ciężko zarobione pieniądze pożera ze smakiem i cieknącą ślinką wpłatomat?

No jak nic zakopać się pod kostką brukową, pokazać wpłatomatowi język albo rozpłakać się przed pierwszym lepszym przechodniem.

Z kostką się nie udało, bo nigdzie nie rozdawali kilofów. 
Język nieładnie pokazywać, nie przystoi młodym damom.
Na płakanie nie było czasu.

Najlepiej zrobić makaron z karmelizowaną cebulą i parmezanem.
Otoczyć go w żołądku kojącymi kroplami wina i przy małej świecy posłuchać dobrych brzmień.
...

A jutro w wyśmienitym nastroju wybrać się do biblioteki, banku i miejsca pełnego słodyczy, o którym na blogu już niebawem :)

Makaron z karmelizowaną cebulą i parmezanem
na 2 porcje
  • 200g makaronu (może być tagliatelle lub spaghetti)
  • 1 duża lub 2 małe białe cebule
  • 3 łyżki masła
  • 1 1/2 łyżeczka brązowego cukru
  • 150g pieczonego mięsa
  • 4 łyżki parmezanu
  • sól i pieprz
Cebulę kroimy w pióra. 
Na rozgrzaną patelnię wysypujemy szczyptę soli, następnie podgrzewamy masło i na małym ogniu podsmażamy cebulę.
W tym czasie zagotowujemy osoloną wodę i gotujemy makaron.
Do podsmażonej i zeszklonej cebuli dodajemy cukier i podsmażamy jeszcze przez chwilę.
Cebulę łączymy z makaronem.
Na patelni, na której przygotowywaliśmy cebulę podsmażamy rozdrobnione mięso.
Łączymy wszystko razem.
Przed podaniem makaron zwieńczamy parmezanem.

... i pamiętajcie o winie!




Smacznego!

Pozdrawiam,
Praline

ps. A do posłuchania, to:



niedziela, 23 listopada 2014

Niedziela.

Budzę się w środku tygodnia i okazuje się nagle, że jest niedziela. 



Dobrego dnia!

Pozdrawiam,
Praline

wtorek, 18 listopada 2014

Sałatka z pomidorków cherry z prażonym słonecznikiem i parmezanem

Czy można jednocześnie nie lubić się nudzić i kochać się lenić?
Często uświadamiam sobie jak wiele paradoksów funkcjonuje tak po prostu.
Czasem ot tak, czasem z przypadku, czasem dla zabawy, czasem z ciekawości.


Łączą się w pary różnorakie. Przymiotniki, czasowniki, przysłówki..


A ja wrzucam do miski garściami.

Leniwe, wygrzewające się w słońcu (uwierzmy, że taki właśnie miały żywot) różnokolorowe pomidorki cherry. Ostre i aromatyczne wiórki twardego parmezanu oraz twarde i chrupiące prażone pestki swojskiego słonecznika.


Choć pachnie bardziej latem, jest niesamowicie jesienna!
Sałatka!




Potrzebujemy:
na 2 porcje
  • 500g różnokolorowych pomidorków cherry
  • 3 łyżki słonecznika
  • 2 łyżki tartego parmezanu
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżeczkę miodu
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 2 łyżki oliwy
  • szczyptę soli gruboziarnistej
  • 1 ziarenko pieprzu

Pomidorki kroimy na ćwiartki.
Z oliwy, miodu, soku z cytryny, czosnku przeciśniętego przez praskę oraz zmiażdżonej w moździerzu soli z pieprzem robimy sos.
Mieszamy z pomidorkami, odstawiamy,
Na suchej patelni podprażamy słonecznik, co chwila mieszając, aby równomiernie się zarumienił.
Lekko studzimy (dzięki temu pozostanie chrupiący).
Wszystkie wcześniej przygotowane składniki łączymy razem z parmezanem zaraz przed podaniem

Smacznego!

Taki zestaw będzie bardzo dobrze smakował w towarzystwie rukoli!

Pozdrawiam,
Praline

środa, 12 listopada 2014

Pod Nosem.



Blisko, bliziutko.
Przytulnie, cichutko.

Elegancko i z klasą, choć pod nosem.
W tle słychać szepty obsługi i gwar pobliskiego Wawelu.

Przy stoliku obok piękna Pani z Panem, z lampką wina w ręce.
Mikroskopijna (!) karta dań i pełna drobnych smakowych niuansów karta win.




Zawojowała krakowski rynek restauracyjny w mgnieniu oka. Otwarta w wakacje, ma za sobą małe i wielkie wydarzenia oraz sławnych gości.

Pod Nosem było moją małą fanaberią
Odkąd pierwszy raz na facebooku mignęło mi jakieś zdjęcie, zakochałam się w ciemno.
Lubię takie miejsca. Piękne, gustowne, szykowne.

To jedno z tych, do których należy się odpowiednio ubrać.
Można przyjść i tylko siedzieć przy kawie. Oddychać luksusem i wyjątkowością





Odwiedziłam Pod Nosem w zeszły weekend. Choć początkowo miałam plan zrobić to w tygodniu, kiedy codziennie w menu znajduje się specjalny lunch. Wybrałam jednak sobotę i testowy zestaw: kawę i ciasto. Towarzyszyła mi, znana starym bywalcom M.

Od samego progu przywitała nas bardzo miła i młoda kelnerka w schludnym uniformie, a gdzieś w zasięgu wzroku uwijali się niespiesznie panowie kucharze w biało-czarnych fartuchach.
Zastałyśmy zaprowadzone do wolnego stolika (było południe, więc prawie wszystkie były wolne). Kiedy tylko zaczęłyśmy się rozbierać, Pani znów wyrosła jak spod ziemi i zabrała płaszcze do małej szatni wydzielonej z sali.

Chwilę później dostałyśmy karty, wybór był szybki i precyzyjny.
Zaraz po złożeniu zamówienia, zastawa, która była przygotowana dla przystawek zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się kawa i sztućce do deseru.




Espresso w miniaturowej filiżance będącej dziełem sztuki, skupiało całą naszą uwagę. 
Bardzo dobre. Jednak wzór porcelany przyćmił jego smak.

Chwilę później dostałyśmy desery. 

M wybrała tartę gruszkową. Tradycyjną i niewyszukaną. Domową.
Szczerze mówiąc zdziwiła mnie taka prosta pozycja w menu. Smaczna, natomiast obyło się bez fajerwerków (zdjęcie się nie zachowało).




Obyło się bez fajerwerków, bo te czekały w moim torcie marakujowym.
Kompletne szaleństwo smaków i aromatów.   
Na delikatnym biszkoptowym spodzie fantastycznie rześka masa marakujowa, a na samej górze orzeźwiająca resztę bita śmietana, na moje oko z odrobiną białej czekolady lub  mascarpone. "Kropką nad i" był dodatek limonki, który wynosił nasze kubki smakowe, na zupełnie odległe i błogie wyżyny. 



Miejsce idealne. Nieco drogie, ale warte swojej ceny.
Obsługa na najwyższym poziomie, o czym świadczy choćby fakt, że kiedy niezauważenie i przez przypadek zrzuciłam serwetkę, Pani kelnerka szybko, bez zbędnego ruchu podniosła ją. Zorientowałam się o wszystkim dopiero po fakcie, kiedy przyniosła nową. 

Wnętrze jest bardzo spójne i koresponduje z innymi elementami odznaczającymi Pond Nosem jako markę. Powyżej widzicie lampę w kształcie logo. Brawo!

Arrasy na ścianach, wzorzyste poduszki w ławach i świeże kwiaty dopieszczają całość w najlepszym wydaniu. Ponieważ tak tam kolorowo i z umiarkowanym przepychem, najlepsza do wizyty jest jak najbardziej klasyczna wersja naszej garderoby. Nie jest jednak sztywno, więc w ciągu dnia dobrze skrojone dżinsy z koszulą i drobnym naszyjnikiem zaliczą ubiorowy egzamin.

Jedyną rzeczą, która gdzieś raziła mnie w oczy był "talerz", na którym podano nam deser. Bardziej przypominał deskę z dziwnego materiału, na której można by pięknie wyeksponować kryształy. Ciasto nie wyglądało źle, ale nie pasowało do całości. Wnętrza i zastawy. Miało chyba być nowocześnie, a wyszło średnio. Myślę, że dużo lepiej w tej roli spełniłyby się zwykłe białe talerze. Ciasta zostałyby pięknie podane, a porcelana z porcelaną, wiadomo.

Pomimo tej drobnej uwagi, do niczego więcej nie mogę się doczepić. 
Warto zostawić tam pieniądze. Wrócą w daniach, czystości i obsłudze. 

Pierwszy raz jak najbardziej udany, z pewnością wrócę tam na kolację, zwiedzić piwniczne podziemia. 

Fanaberia nawet na studencką kieszeń. Fanaberie już tak mają.

(Kawa+ciastko 25zł, choć można trafić na promocję dnia. W sobotę za 15zł serwowano gorącą czekoladę z wybranym ciastem)
  
Pozdrawiam!
Praline

ps. Pierwsze cztery zdjęcia pochodzą z facebookowego profilu Pod Nosem, który możecie znaleźć tutaj.

czwartek, 6 listopada 2014

Kuskus z brokułem, roladą i dużą ilością czosnku

Czosnek, czosnek, czosnek.
Śnię o nim po nocach.

Pieczony, smażony, podduszany, surowy...
Wypatruję go w każdym sklepie.
Wszędzie czosnek.

Pozostając w temacie rozgrzewających i jesiennych dań, dziś mam dla Was kuskus.
Najszybszą kaszę świata, prawie tak szybką jak chińska zupka. A jakże lepszą.
Z ogromną ilością czosnku! Oczywiście!

Danie prawie jednogarnkowe (stanie się nim jeśli zrezygnujemy z mięsa). 
Ciekawa alternatywa dla ziemniaków czy makaronu. Te już niebawem. 

Zapraszam!


Kuskus z brokułem i dodatkami
na 2 porcje

  • 1 brokuł (o wadze ok 500g)
  • 150g kaszy kuskus
  • 5 ząbków czosnku
  • 1 korzeń pietruszki
  • 4 łyżki masła
  • 2 plastry mięsa wołowego (po ok.70-100g)
  • 1 łyżeczka musztardy
  • 2 plastry wędzonego boczku
  • sól i pieprz
Plastry rozbijamy, solimy i pieprzymy, smarujemy musztardą, układamy boczek (w środku), zwijamy i podsmażamy.
Kuskus zalewamy wrzątkiem (lub bulionem). Odstawiamy pod przykryciem.
Rozgrzewamy duży rondel. Wsypujemy odrobinę soli (dzięki czemu unikniemy przypalenia masła), rozpuszczamy masło. 
Na gorący tłuszcz wrzucamy posiekany czosnek i chwilę smażymy,
Dodajemy pokrojonego brokuła i pietruszkę. Smażymy razem.
Kiedy warzywa lekko zmiękną, dokładamy mięso. Dusimy razem ok 10-15 minut.
Podajemy razem.
Kuskus przed podaniem można podsmażyć na patelni po mięsie. Będzie aromatyczny i chrupiący.

Smacznego!
Praline



poniedziałek, 3 listopada 2014

Krem czekoladowy

Czy widzieliście już Bożonarodzeniowe reklamy?
Ja od wczoraj spotkałam się z co najmniej czterema. 

***

Zapach świeżej pościeli, zimne i ożywiające powietrze są dla mnie nośnikiem informacji. Mówią "to już niedługo". 

Zapowiadają zimno, szczypiące policzki i nos. 
Zapowiadają czas pomarańczowych lampionów i herbaty goździkowej z miodem.

W przypływie chwilowego natchnienia i ochoty robię mus czekoladowy.
Gęsty i kojący. 
Brakuje tylko lekkiego i bielusieńkiego śniegu. Wiem, że na niego przyjdzie jeszcze pora.
Tymczasem, trochę paradoksalnie, z gwiazdkami i brokatem kroczę brzegiem Wisły wystawiając twarz do słońca. 




Krem/mus czekoladowy

na 2 duże lub 4 małe porcje
  • 100g mlecznej czekolady
  • 100g białej czekolady
  • 70ml mleka (min 2%)
  • 150ml śmietany kremówki
  • 1/4 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka cukru pudru (można z niej zrezygnować, deser sam w sobie jest słodki)
  • 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • do dekoracji: kakao, jadalny brokat


Obie czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej z dodatkiem mleka. Studzimy mieszając. Dodajemy ekstrakt waniliowy.
Śmietanę z cukrem ubijamy na sztywno. Delikatnie łączymy z masą czekoladową.
Śmietana może się rozpuścić, ale zawsze zostanie coś z jej pulchności.
Podajemy od razu lub po godzinie w lodówce (wtedy pozostaje nam jedzenie łyżeczką, jest równie pyszne!).

Smacznego!






Dobrego tygodnia!
Pozdrawiam,


Praline

środa, 29 października 2014

Jesienne curry warzywne


Macie piękną jesień?

U mnie właśnie przez okno sączą się promienie prawie już popołudniowego słońca, a gdzieś pomiędzy drzewami słychać wiatr sprzątający liście.

Niestety obserwując tłumy mijających mnie ludzi na ulicy każdego dnia, zauważam smutnie, że brak nam kolorów. Sama nie wybijam się zbytnio pośród nich, ale nadrabiam w kuchni.

Dziś mam dla Was pyszne i sycące jesienne curry. 
Już dawno o takim myślałam. Żeby było gęste, aromatyczne, jednogarnkowe..
Lubię swój mały rytuał otwierania szafki z pysznościami. Jest prawie mikroskopijna i pęka w szwach. 
To właśnie w niej znalazłam zapomniane i zagrzebane daleko przyprawy, które czekały na swoją kolej od jakiegoś czasu: graam masala i wędzona papryka. To one grają pierwsze skrzypce w curry.

Ja zrezygnowałam z dodatków, ale już wiem, że następnym razem ich nie poskąpię. 
Polecam Wam już teraz dodać świeżą paprykę do warzyw, odrobinę ciecierzycy lub małego ziemniaka. A wszystko zwieńczyć kromką wielkiego chleba na zakwasie.

To się nazywa comford food! 



Jesienne curry warzywne
  • 500g dyni hokaido
  • 4 średniej wielkości marchewki
  • 2 korzenie pietruszki
  • 1 puszka pomidorów
  • 2 czerwone cebule
  • 5 ząbków czosnku
  • 6 łyżek oliwy z oliwek
  • 1/2 łyżeczki soli gruboziarnistej
  • 1/2 łyżeczki wędzonej papryki
  • 1/5 łyżeczki garam masala
  • 1/3 łyżeczka curry
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki


Obieramy wszystkie warzywa.
W dużym rondlu rozgrzewamy oliwę i podsmażamy posiekaną cebulę oraz czosnek.
Kiedy się zeszklą dodajemy pokrojone marchewki, pietruszkę oraz dynię. Smażymy ok 15 minut.
Pod koniec dodajemy pomidory i przyprawy, dusimy ok 30 minut.

Smacznego! 

Pozdrawiam,
Praine

ps. A do curry..



poniedziałek, 20 października 2014

Nocne tajemnice

Każdy je ma. Wszystkie są skrzętnie ukrywane.

W przypadku blogerek kulinarnych (a w zasadzie każdego, nawet tego, kto tym mianem się nie określa) nocne tajemnice schowane są w kuchennych szafkach.

I oczywiście wszyscy my, po zjedzeniu piątej czekoladki, czwartej gumy rozpuszczalnej i kiści winogron jutro rano staniemy jak po przebytej wojnie przed lustrem, z grymasem na twarzy i wciągniętym brzuchem. I po raz wtóry przyrzekniemy swojej skołatanej minie i rozpaczliwie patrzącym oczom, że to już był na prawdę ostatni raz.

Popijmy to gorącą miętową herbatą, a może przyśnią nam się wąskie talie i świetliste cery.

Dobranoc!

P



środa, 15 października 2014

Malinowe ciastko z ganache.

Jak już zapewne zdążyliście się przyzwyczaić, na nowe posty Lendryggen każe długo czekać. 
W jego imienu błagam o wybaczenie!


Z wielu codziennych klocków autorka tegoż przybytku zbudowała mały zamek i powoli się w nim rozgaszcza.
A Lendryggen wraz z nią. 


***


Dziś mam  mam dla Was proste ciastko. 
Z malinami, ostatnimi w tym sezonie.
Wygląda niepozornie, ale wystarczy kawałek żeby się rozmarzyć, o czym tylko chcecie.
Spróbujcie! 




Malinowe ciastko z ganache
na średniej wielkości prostokątną blaszkę

Spód (mój ulubiony)
  • 125g masła
  • 100g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 250g mąki
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki wody 
Masło ucieramy z cukrem i solą. Dodajemy mąkę i żółtka. Wyrabiamy (mikserem lub ręcznie) do uzyskania masy o  konsystencji bułki tartej.  Dolewamy wodę i zagniatamy.  Uformowane w kulę i owinięte w folię ciasto wkładamy do lodówki na godzinę (lub od razu w formie do zamrażalnika, pisałam o tym tutaj 
Po tym czasie wykładamy ciasto do formy i nakłuwamy widelcem. 
Pieczemy 35-40 minut w 180 stopniach z obciążeniem.
Studzimy.


Ganache (czyli moja wariacja na jego temat)

  • 250g gorzkiej czekolady
  • 250ml śmietany 30%
  • 2 łyżki masła
  • 50g cukru pudru
  • 2 łyżeczki kakao
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Dodatkowo 

  • 500g malin

Czekoladę topimy z masłem w małym rondelku w kąpieli wodnej.
Przekładamy na mały ogień i dodajemy śmietanę, cały czas powoli mieszając.
Kiedy masa stanie się jednolita, dodajemy resztę składników, łączymy.
Lekko przestudzoną rozprowadzamy na przygotowanym spodzie.


Na wierzchu układamy maliny.







Smacznego!
Pozdrawiam Was serdecznie i do rychłego przeczytania!
Praline

wtorek, 17 czerwca 2014

Makaron z pieczonym dorszem i pesto pistacjowym

Lubicie zielony?
Ja bardzo! I tak oto zazieleniło się na talerzu.
Odkryłam ostatnio pesto pistacjowe i jestem nim kompletnie zachwycona.
Poszukajcie go koniecznie na półkach delikatesów i zabierajcie się za gotowanie makaronu!



Makaron z pieczonym dorszem i pesto pistacjowym
na 4 porcje
  • 300g makaronu
  • 400g dorsza
  • 4 łyżki masła
  • 2 szczypty soli
  • 1 łyżka siekanej bazylii
  • 250g mozzarelli
  • 4 łyżki pesto pistacjowego
  • kilka listków bazylii do dekoracji
Rozgrzewamy piekarnik do 200st.
Dorsza nacieramy solą i razem z masłem oraz bazylią pieczemy w rękawie 25 minut.

W tym czasie gotujemy makaron i kroimy w półplasterki mozzarellę.
Ugotowany makaron mieszamy z pesto i wykładamy na talerze.
Gdy ryba się upiecze, równo ją dzielimy i układamy na makaronie razem z mozzarellą.
Całość dekorujemy listkami świeżej bazylii.

Smacznego!






Pozdrawiam,
Praline

czwartek, 5 czerwca 2014

Puszyste babeczki migdałowo-cytrynowe.

Każdy nas ma swoje ulubione składniki i miejsca.
Ja wręcz uwielbiam swoje stare kuchenne okno, którego fragmenty często widzicie na zdjęciach. 

I cytryny. I zapach migdałów.

Łącząc to wszystko w jedno, otrzymujemy niesamowicie puszyste  babeczki migdałowo-cytrynowe.
Swoją niesamowitą strukturę zawdzięczają dużej ilości jajek w stosunku do ilości mąki. 
Do wypróbowania jak najszybciej! 

Macie swoje ulubione miejsca? :)



Babeczki migdałowo-cytrynowe
na 12 sztuk
  • 1 szklanka mąki (o pojemności 250ml)
  • 70g mielonych migdałów
  • 3 jajka
  • 2/3 szklanki cukru
  • 1/3 szklanki oleju 
  • otarta skórka z jednej cytryny
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 1/2 łyżeczki proszku
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę. 
Dodajemy kolejno olej, migdały, skórę i sok z cytryny oraz przesianą mąkę i proszek.
Krótko miksujemy do połączenia składników.
Ciasto przelewamy do 2/3 wysokości foremek.
Pieczemy 30 minut.

Karmel
  • 3 łyżki wody
  • 6 łyżki cukru pudru
  • 100ml śmietanki kremówki
W rondlu z wodą rozpuszczamy cukier, aż do zagotowania.
Gdy zacznie bulgotać i nabierać lekko brązowego koloru, dolewamy śmietankę.
Mieszamy do rozpuszczenia się bryłek cukru i zgęstnienia.
Lekko studzimy i polewamy babeczki.

Smacznego!



Pozdrawiam serdecznie,
Praline

wtorek, 27 maja 2014

Tarta czekoladowo-truskawkowa

Każdy  pretekst jest dobry, żeby upiec tartę.

Króluje w mojej kuchni od całkiem niedawna.
Znałyśmy się już wcześniej, ale nasza relacja była bardzo zdystansowana.

Dziś eksperymentuję.

Powoli dochodzę do perfekcji w wykorzystaniu każdej sekundy podczas przygotowań.
Z pomocą przychodzi mi stary i zapomniany malakser. 
To niesamowite ile może z siebie dać.

Mam nadzieję, że tak jak ja pokochacie tartę szybko i nie znudzi się Wam.
Już w zanadrzu mam wytrawną, ale jej kolej dopiero przyjdzie.

Tymczasem zapraszam na klasyczną czekoladowo-truskawkową.



Tarta czekoladowo-truskawkowa 
na foremkę o średnicy 28cm

Spód:
  • 125g masła
  • 100g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 250g mąki
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki wody 
Masło ucieramy z cukrem i solą. Dodajemy mąkę i żółtka. Wyrabiamy (mikserem lub ręcznie) do uzyskania masy o  konsystencji bułki tartej.  Dolewamy wodę i zagniatamy.  Uformowane w kulę i owinięte w folię ciasto wkładamy do lodówki na godzinę (lub od razu w formie do zamrażalnika, pisałam o tym tutaj
Po tym czasie wykładamy ciasto do formy i nakłuwamy widelcem. 
Pieczemy 35-40 minut w 180 stopniach z obciążeniem.
Studzimy.

Wypełnienie:
  • 300g czekolady deserowej
  • 1 łyżka masła
  • 2 łyżki Nutelli
  • 3 łyżki kakao
  • 100ml śmietanki kremówki (30%)
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej z masłem i nutellą. Gdy lekko przestygnie dodajemy ekstrakt, a następnie śmietankę i przesiane kakao. Łączymy razem. Chłodzimy. Wylewamy na przygotowany spód.
 
Wierzch: 
 
400g truskawek
200ml śmietanki kremówki
3 łyżki cukru pudru
 
Truskawki myjemy i odszypułkowane kroimy na 2/3 części.
Układamy równo na masie czekoladowej.
Śmietankę ubijamy z cukrem pudrem i dekorujemy nią każdą porcję przed podaniem.



Smacznego!

Pozdrawiam,
Praline