Nawet w najśmielszych snach bym nie przypuszczała, że zrobię (w tym roku, kiedykolwiek..) syrop z czarnego bzu. Od dziecka mówiono mi, jakie to trujące, nie wolno, bla, bla..
Oczywiście, jak przystało na młodego człowieka, gdy tylko usłyszałam 'Patrz jak kwitnie czarny bez!', od razu i bez wyrzutów, zaczęłam zrywać. W jakimś dzikim amoku, jakby obok stał ktoś z pistoletem w ręce i celował w moje dłonie i koszyk. Ukrywa się w tym poniekąd źdźbło prawdy, gdyż błądząc pomiędzy krzykami zupełnie niespodziewanie, zaraz obok mojej stopy, znikąd, wyrosła OGROMNA, przeraźliwa, obślizgła, brrr (!!!) ropucha. Narobiłam wrzasku, rozsiałam panikę, choć w gruncie rzeczy, nie wiem która z nas bała się bardziej podczas tego spotkania. Groziła mi śmierć z przerażenia!
I nawet mój szanowny pies zaczepno-obronny nie ruszył w pogoni za Bufo bufo*. Tak bardzo kocha swoją pańcie.
Gdy emocje już opadły... w wielkim garze stały płateczki bzu zalane trzema litrami wody i trzema kilogramami cukru.
A po czterech dniach czekania..
Mam swój własny syrop z czarnego bzu! Być może jeszcze gdzieniegdzie znajdziecie w miarę przydatne kwiaty, lecz graniczy to lekko z cudem. Jestem bardzo zaskoczona i zadowolona z mojego wyczynu, więc dzielę się z Wami tą miłą zabutelkowaną cieczą ;)
Cały przepis podglądnęłam tutaj u Bei.
*Mój syrop powstał z niezliczonej ilości baldachów.
*Nazwa systematyczna (cokolwiek to znaczy) ropuchy szarej ;)
Udanego weekendu! :)
Pozdrawiam,
Praline
Fajny wpis :) pozdrawiam cieplutko :P
OdpowiedzUsuńJa pamiętam sok z owoców czarnego bzu, cudowny. Lekko cierpki, lekko słodki, idealny. Wspaniałe zdjęcia, piękny kolor syropu. Czuć lato.
OdpowiedzUsuńciekawa jestem tego specyfiku :)
OdpowiedzUsuńostrożnie z piciem syropu, pralinko, bo zaleca się tylko 1 łyżkę dziennie, ponieważ działa pobudzająco na serce ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak tata dawał mi taki syropek jak byłam przeziębiona : )
OdpowiedzUsuńKisia : D