To teraz dla mnie najważniejsze. Po raz pierwszy w życiu doświadczam powiedzonka "Chcesz być piękny, musisz cierpieć". Uparłam się to mam, a jestem dopiero na początku. Jakoś dam radę.
Dlatego jem nieprawdopodobnie dużo lodów, jogurtów, musów owocowych i innych tego typu rzeczy.
Ażeby nie było za nudno, łączę słodkie z kwaśnym, gorzkie ze słodkim, ciepłe z zimnym.
Od wiek wieków wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają. Takie połączenie podnoszą walory smakowe dania i jego oryginalność. Moja dzisiejsza propozycja nie jest jakoś specjalnie wyimaginowana i kosztowna, jak to oryginalne dania mają w zwyczaju. Jest pyszna i zdrowa!
....
I tutaj moja wena się skończyła. Nadmiar obowiązków i głowa zaprzątnięta nie tylko pierdołami, dają się we znaki. Czyli moje postanowienie, o którym wciąż pamiętam, znów (! :() legło w gruzach. Ehhh..
Biorę kolejną porcję na pocieszenie.
Zimne lody (waniliowe lub śmietankowe) z tropikalnym sosem
na 3 porcje
500g lodów
pół świeżego ananasa, obranego
3 świeże brzoskwinie (najlepiej bardzo dojrzałe) pozbawione pestek
Owoce kroimy w kostkę i dusimy do rozpadnięcia.
Powstały soso-mus (mój nowatorski dodatek) przekładamy do pucharków.
Na niego, gałkownicą, nakładamy lody (zaraz po wyjęciu z zamrażalnika).
Podajemy bardzo szybko, by zachować efekt sprzeczności.
Smacznego!
Pozdrawiam, lekko obolała
Prline
Pralinko, a możesz jaśniej, bo ja tępa jestem... JAk lody mają się do piękności i to w połączeniu z cierpieniem...? Wszak lody to rozkosz, gdzie więc pies pogrzebany...?
OdpowiedzUsuńJeśli, tak jak się domyślam, męczysz się teraz z aparatem na zębach, to moja siostra - w podobnej sytuacji, pozdrawia.
OdpowiedzUsuńA deser naprawdę mi się podoba!
;)
Ewelinko, to mój dziwny tok myślenia. Holga zgadła, przygotowuję się do aparatu. I boli (już) jak nie wiem. Tylko lody łatwo przechodzą przez usta i przynoszą ukojenie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam dziewczyny!
Moje zęby też chcą!!! :D
OdpowiedzUsuń