Pamiętacie motyw opróżniania lodówki z zapasów i nadmiernej ilości składników przy okazji Royal dessert?
Tym razem zaszczytna ceremonia spotkała zamrażalnik. Pudełeczka z wyjadanymi przy każdej nadarzającej się okazji malinami i jagodami- truskawki skończyły się w styczniu- pozbyły się zawartości w tempie ekspresowym.
Kocham letnie owoce, w przeciwieństwie do pory roku. Te ubrane w małe kryształki lodu zapakowałam do crumble. Jakoś wszystko skojarzyło mi się z ubraniami. I wyjazdami. I zdjęciami. I sesjami. Z rozstaniami i powrotami. Kłóceniem się i godzeniem.
Na tacy przedstawiam moje dzikie skróty myślowe.
Nie wiem skąd tyle tego wszystkiego naraz.. :)
Jak w tym crumble. Niby takie nic, a napakowane (i tu znowu witamy skróty myślowe) wszystkiego po trochu, do uzyskania takiego efektu.
No wiec..
Musimy wziąć wszystkie owoce jakie mamy pochowane z szufladach zamrażalnika (użyłam jagód i malin). Rozmrozić je odpowiednio wcześniej (w tym celu pożądana mikrofala).
W tym czasie, aby być ekspresowym jak Nigella czy Jamie, przygotowujemy kruszonkę, chyba najwspanialszy element całego dzieła :) I rozgrzewamy piekarnik na 200 stopni.
W misce rozcieramy palcami: 4 kopiate (!) łyżki mąki razowej, 2-3 łyżki masła, 3 łyżki cukru trzcinowego.
I możemy zabierać się za napełnianie foremek (u mnie 3 małe do tartoletek).
Na spód owoce, później kruszonka... do pieca na 20-30 minut!
A jeśli komuś potrzeba kopniaka w podniebienie, to polecam iście kopiący sos.
Wymyślony przez moją M, chodź dla wielu znany jako 'od kogoś tam z telewizora'.
Do niego potrzebujemy:
Filiżankę jagód (lub innych 'przewodnich' owoców)
łyżkę mąki i cukru pudru
pół filiżanki soku z owych owoców
spory chlust wódki (u mnie jagodowej)
Jagody, sok i wódkę blendujemy na względnie gładki płyn i odlejąc troszkę do filiżanki, zagotowujemy.
Odlaną resztę dokładnie mieszamy z mąka i cukrem.
Powoli, cały czas mieszając, wlewamy do gorącego sosu. I tak gotujemy ok 7 min.
Zdjęcia w pionie, gdyż trzeba się trzymać prosto!
Przypominam i zapraszam na konto Lendryggen'a na Facebooku :)
Smacznego!
Ściskam, Praline :)
tak Ci powiem, że "pan z telewizora" wymyślił genialny sos ;) Aż do wieczora siedziałam z miską i wylizywałam resztki z miski.
OdpowiedzUsuńMiłego kucharzenia :*
No tak - sos zdecydowanie jest uwienczeniem dziela, a kruszonka i owoce ze wspomnieniem lata - po prostu wpraszam sie na poczestunek ;)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł, też zjadłabym coś takiego, szkoda że moja zamrażarka świeci pustkami, jeśli chodzi o owoce:)
OdpowiedzUsuńCrumble lubie chyba w kazdej wersji, ale ten sos! :) Jak kopie, to ja poprosze. ;) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńojaaa... a kiedy mnie poczęstujesz czymś co robisz, bo jakoś musisz się odwdzięczyć za "naleśniki" :D kisia :)
OdpowiedzUsuńWyglada na proste :) jak bede posiadac zamrazarke pelna owocow, to zrobie :)
OdpowiedzUsuńOJEJ, to jagodowe jeziorko wygląda bosko! Ale ja bym pewnie najpierw surowe wsunęła ;)
OdpowiedzUsuńI crumble i sos podobaja mi sie barrrdzo! Ja robie podobnie, choc czesto z dodatkiem rumu czy tez innego kopiacego skladnika ;) Oczywiscie tylko w deserach dla doroslych ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!