Góry przywitały mnie brakiem śniegu. Dopiero dziś po przebudzeniu, zobaczyłam delikatnie padający puch, a perspektywa wyjazdu za dwie godziny nie napawała mnie radością. Uwierzycie, że po przyjściu z długiego spaceru po górskich szlakach, siedziałam w legginsach, japonkach i cienkiej bluzce na balkonie? I nie pomieszały mi się miesiące, jest luty. Mój aparat rozgrzany do czerwoności ducha teraz na stole, bo potrzebuję tylko kartę, by się podzielić kawałkiem pięknego świata (obiektyw i bateria dziękują ludziom, którzy wymyślili czytniki kart ;)). Kulinarnie nazwę ten czas 'nutella, paluszki i zielona herbata' ;) Oczywiście muszę dodać oscypki ;)
Chodząc wytartymi drogami, dookoła widząc tylko góry i drzewa, później śnieg, czasem kogoś całkiem obcego, na nowo zaczynam być wolna, czuć, że mogę wszystko. Pokonywać własne słabości i stawać się lepszym człowiekiem. Wybaczać zaprzepaszczone chwile i goić rany. Wszystko przez chwilę wygląda pięknie..
Białoruski Pan Skoczek, zadowolony po udanym skoku na Wielkiej Krokwi. Za raz za mną na wyciągu pojedzie spróbować jeszcze raz ;) |
Udana zabawa manualen i kolorem. * |
Pozdrawiam serdecznie!
Praline
*Na nowo zakochałam się w zdjęciach czarno-białych i kolor jest rzadkością w materiale dowodowym
wyjazdu ;)
Cudowne zdjecia. :) Zachcialo mi sie na narty, choc juz zimy mam po dziurki w nosie. ;)
OdpowiedzUsuń