wtorek, 26 października 2010

Jak dobrze mieć sąsiada...

... który przywozi mleko prosto od swojskiej krowy...

Jeszcze ciepłe i pachnące górską wsią, trafiło do garnka... i stało w nim dwie doby.
A dziś zrobiłam z niego pierwszy, własny twaróg. A z góry ściągnęłam pyszną śmietankę ;)
Zamoczyłam w niej piętkę świeżego chleba i posypałam cukrem... PYCHA!
Własny ser nie ma nic wspólnego z tym sklepowym, jednak szczerze twierdzę, że muszę powtórzyć ceremonię tworzenia i udoskonalić wyrób. Choć sąsiad posmakował z poniższą bułeczką i dżemem...
smakowało ;)


Chleba jeszcze nie upiekłam, ale w ramach relaksu wykorzystałam mało używaną brytfankę i wyszło coś kształtem przypominające amerykańskie 'donughts'. Przepis modyfikowany na podstawie 'Pączków dla pani Tańskiej'*

Idealne z dżemem, na przekąskę podczas porządków w ogrodzie ;)

Moja wersja drożdżowych pyszności

50g świeżych drożdży
400g przesianej mąki
80g cukru
16g cukru waniliowego
50g masła
2 jajka
200ml mleka pełnego

Drożdże rozrobić z dwoma łyżkami cukru w ciepłym mleku.
Odstawić do wyrośnięcia na ok 10-15 min.
Mąkę przesiać do miski, dodać resztę cukru i delikatnie wymieszać.
Masło rozpuścić i wymieszać z mlekiem.
Jajka lekko roztrzepać i razem z powyższymi składnikami dodać do mąki.               
Energicznie zarobić ciasto i odstawić do wyrośnięcia na 40 min.

Formować małe bułeczki/oponki z nadzieniem lub bez (według uznania i ochoty ;)
Piec w piekarniku nagrzanym do 190st. 20-25 min. Do zrumienienia*



Ostatnio wiele się dzieje. Śmiech, łzy. Jak w kalejdoskopie. Czas goni. Głowa pęka. Codziennie rano te same mechanicznie wykonywane czynności. Toaleta, śniadanie, ubieranie... Pokonuję tę samą trasę i obserwuję zmieniający się świat. Pięknie pożółkłe liście na drzewach i te klejące się do butów, przymrożone gałązki. Do uszu dobiegają kolejne tony grającej w kółko tej samej piosenki*, a palce pomimo rękawiczek niemiłosiernie marzną. Zbieram jabłka i chowam po trzy do torebki, by pomogły przetrwać długi dzień mi i innym :)
Niby tak samo, a jednak inaczej. Długie rozmowy, litry wypitej herbaty, tony zużytych chusteczek.

Trzeba przygotować się do zimy i zacząć tworzyć nowe, lepsze rozdziały na czystych kartach :)

Teraz mam nadzieję, że zdążę jeszcze pokazać coś dyniowego, bo zakochałam się w tym wielki owocu!



*Jeden rozdział z "Całusków Pani Darling" M.Musierowicz. Pani Tańska uwielbiała kuchnię ciężkostrawną i tłustą. W książce ciasto przeznaczone było na pączki w wersji 'light' z przekorą dla Pani Tańskiej.
*Moje troszkę zasiedziały się w piekarniku, a ja przy telefonie ;) ale przynajmniej miały BARDZO chrupiącą skórkę. Tak jak uwielbiam ;)
* 'The winner takes it all' z przekazem i motywuje. Przynajmniej mnie :)


Ciepło pozdrawiam zza wysokiego golfu :)
Praline

niedziela, 17 października 2010

Upust fantazji. SernikoSuflet i kopia Merci.

Jestem sernikomaniaczką. Uwielbiam sernik i wszystkie podobne wyroby. Byleby nie pływały w tłuszczu oraz nie były zbyt słodkie. Zachwycam się i tym puchatym jak i tym zbitym. Z rodzynkami, spodem lub bez. Wiąże się z odległymi, niezapomnianymi chwilami i wspomnieniami. Mistrzami są obie Babcie. Ja piekłam już parę razy, ale raz wyszedł suchy, innym razem BARDZO urósł i w ciągu kilku sekund drastycznie opadł. Próbuję do skutku. Nareszcie udało się! Choć za bardzo nie wiem jak go nazwać i czym on jest ;)

Ze względu na znaczną ilość białek, pierwszego dnia smakuje jak suflet. Delikatny i puszysty. Drugiego jest bardziej treściwy, jednak nadal subtelny*. Polany improwizacyjnym i jak najbardziej trafionym sosem (nie pasuje mi to słowo. Sos kojarzy mi się z niedzielną pieczenią. Ale mus o nie raczej jest, więc pozostaje sos ;)) smakuje jak chmurka.

Cały deser wykonałam według własnej inwencji, więc jestem podwójnie dumna mając na myśli, iż ów sos jest 100% kopią kawowego Merci.






SernikoSuflet (lub SufletoSernik)

600g sera twarogowego na serniki
50g bardzo miękkiego masła
70g cukru
3 łyżki mleczka zagęszczonego
2 żółtka
4 białka
2 łyżki cukru pudru

Ser utrzeć mikserem z żółtkami, masłem i cukrem. Dodać mleczko i delikatnie wymieszać.
Białka ubić na sztywną pianę, dodać cukier puder i jeszcze kilka razy 'zakręcić' mikserem.
Delikatnie połączyć.
Przełożyć do okrągłej formy (śr.20cm) wysmarowanej masłem i pokapać sosem.
Piec 45-50 min w 180st.
Lub małych sufletowych*, których niestety jeszcze nie posiadam :( 
Wtedy piec do urośnięcia i zrumienienia
Ostudzić w lekko uchylonym piekarniku.

Ciasto urośnie, jednak jak to sernik i suflet trochę początkowo opadnie ;)

Sos Kopia Merci

100g czekolady mlecznej
3 łyżki kakao
ok 3 łyżek mleczka zagęszczonego (do uzyskania odpowiedniej konsystencji)
2 łyżki kwaśnej śmietany
5 łyżek cukru pudru
1,5 łyżeczki kawy rozpuszczalnej

Czekoladę rozpuszczamy i kąpieli wodnej.
Dodajemy pozostałe składniki wg kolejności cały czas mieszając sos.

Całość nie jest zbyt słodka. I tak samo uzależniająca jak kawowe Merci ;)



*zdjęcia pochodzą z dnia drugiego, więc już trochę niższy
*mój okrągły kształt zawdzięczam kilku sprawnym ruchom noża.

Smacznego!
Praline

sobota, 9 października 2010

Piękna Złota Jesień

Ciepłe, jesienne słońce obudziło mnie dziś bardzo wcześnie. Przebijało się przez żaluzje i nie dawało spokoju. Spacer z psem i aparatem wydawał się oczywistością. Jednak do obiadu wszystko się ciągnęło. Nie wiedziałam do czego ręce włożyć. Dopiero, gdy koło trzeciej zrobiłam makaron z kurkami wszystkie siły powróciły. W przeciągu kwadransu ogarnęłam się, wzięłam w rękę smycz i zaopatrzona w potrzebne rekwizyty ruszyłam w drogę.


Taila (ten biały potworek) ma swoją drogę, którą codziennie musi przebyć, także i tym razem zaczęłyśmy od 'sprawdzenia terenu'.


A później zaczęły się jesienne zachwyty. Tu stos kolorowych opadłych- bądź jeszcze nie- liści. Tu jakaś trawka błyszczy się w słońcu. Tu kwiatuszek. Tu... Zapatrzona na piękno natury i wsłuchana w ulubioną składankę pomyliłam dobrze mi znane ścieżki i długotrwale błądziłam w chaszczach po pachy. Gdy już jakimś cudem odnalazłam się w terenie razem z Tailą przypominałyśmy strachy na wróble. Pooblepiane różnego rodzaju kłaczkami i kującymi trawami wracałyśmy do domu, stajac się widowiskiem dla sąsiadów ;)



Uwielbiam jesień. Długie wieczory przy kubku herbaty. Ciepły koc i książka. Bukiet suchych liści w wazonie. Nawet kiedy pada deszcz i nic nie zapowiada poprawy, ja nadal pozostaje zwolenniczką zimniejszych pór roku. Charakterystyczny szelest liści i delikatny wiatr we włosach. Kieszenie pełne kasztanów. Stos chusteczek. I tych pod szyję i tych do nosa ;)



Praline

 

piątek, 1 października 2010

Ogrodowa nutka



Jeszcze kilka lat temu o tej porze, nie pisałabym kolejnego posta i jadła szarlotki. Byłabym w sali koncertowej i wycierała spocone, stremowane ręce. Stałabym w drzwiach na scenę i czekała, aż konferansjerka wypowie moje nazwisko. Później, przez trzy minuty byłabym gwiazdą z gitarą w rękach.

Najwspanialsza jak dotychczas życiowa przygoda. Szkoła muzyczna. Przez sześć lat dzień w dzień. Egzaminy, chór, interwały, dyktanda... Pomimo wielokrotnych zwątpień we własne umiejętności wytrwałam i ukończyłam. Tyle poznanych, niesamowitych ludzi. Każdy inny. Gdybym miała policzyć ile w ciągu tych lat zjadłam żelek i batonów, to bym się nie doliczyła. Na pewno trzeba by było podać wartość w setkach :)

W ciągu piątej klasy mój nauczyciel zmieniał się pięć razy. Coś strasznego. Ale w końcu przyszła miła, młoda, klasyczna rockmanka. Kobieta niepozorna z wyglądu o filigranowej twarzy. I dopiero Ona tak naprawdę pokazała mi jak wspaniała może być gitara. Nigdy nie zapomnę wspólnego duetu "Yesterday" Beatlesów. Uwierzcie, klasyk i klasyk*. Dusza przeszłości. I wartość ponadczasowości :)

To ciasto jest ponadczasowe.
Takie niby zwykłe, ale każdemu zawsze smakuje. Choć raz, w jakieś rzekomo dobrej kawiarni jedząc szarlotkę czułam wyrazisty aromat proszku do pieczenia :/ nie było to dobre.



Szarlotka
wg przepisu mojej Babci 

Mąka, cukier i smalec.
W proporcji 3:1:1.
2 jajka.
DUŻO jabłek (ja użyłam 10)

Mąkę łączymy z cukrem, smalcem i jajkami.
Zagniatamy kulę i odkładamy do lodówki na ok. 30 min.
Jabłka myjemy obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach.
Ciasto rozwałkowujemy na wysmarowanej masłem blasze.
Wyłożony spód nakłuwamy widelcem (w celu odpowietrzenia), wykładamy jabłkami i posypujemy kruszonką (mąka, cukier, masło- 3:1:1. Wykonanie oczywiste;).

Pieczemy w 200st przez ok 40min.

Smalec daje smak ponadczasowości ;)
Smacznego !!!

Dziś Międzynarodowy Dzień Muzyki.
Życzę wszystkim dobrej nuty i  wrażliwego ucha,
sobie powrotu do sześciu strun,
a mojej Muzie (Olka o Tobie mowa :*) dalszego zarażania śmiechem.

Miłego weekendu!
Praline



*klasyk- 'Yesterday'
  klasyk- gitara klasyczna