poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Winobranie

Za oknem szaro-buro (i  zimno). Nie pozostaje nic innego, jak tylko zacząć coś robić, żeby nie zanudzić się przed telewizorem. Coś nowego. Coś kreatywnego i innego (mnie to nie grozi, jeśli mam dzbanek herbaty, Kuchnię.TV i TVNStyle ;) Dziś był zestaw obowiązkowy. Ale był też On. Mój Dziadek. Wielbiciel dobrej kuchni, z zamiłowania i pasji wodzirej rewiowy.

Lubię spędzać z Nim czas. Słuchać opowiadań o młodości z Babcią, poziomie stomatologii lat 50... Zrywać na tarasie przeźroczyste, nasłonecznione winogrona. Te małe, słodkie kuleczki - jeden ze smaków dzieciństwa i wakacji u dziadków.




Pierwszy raz. Dziś. Z Nim. Wino gronowe.
Odkryłam chyba swoją nową pasję. Najpierw zbieranie. Mycie. Potem dokładne przebieranie (do wina nadają się tylko najlepsze owoce. Te nawet troszkę uszkodzone mogą spowodować klapę). Obieranie i wyciskanie moszczu (to to co zostanie wygniecione, nie sok)

Zadawałam miliony pytań, a On cierpliwie tłumaczył. Drożdże, cukier, pożywka, fermentacja, czas... długie leżakowanie. Podarował mi fachową literaturę. Dziadek, odkąd pamiętam, razem z Tatą co lato robił wino, które pojawiało się na wigilijnym stole. Raz lepsze, raz gorsze, ale zawsze domowe. Już jako małolata upijałam z czyjegoś kieliszka choćby łyczek (ile wtedy musiałam się naprosić...). A teraz zrobiłam sama (prawie). Ciekawe 'co z niego wyrośnie?'    

Praline

piątek, 27 sierpnia 2010

Goście niespodzianka i szybka wołowa pyszność

Na samym początku chciałabym BARDZO podziękować pierwszym komentatorom za odwiedzimy Lendryggena. Cieszę się, że ktoś tu zagląda i zostawia miłe słowa :) Mam nadzieję, że kolejne propozycje również przypadną Wam do gustu i zachęcą do powrotów :) 

Każdemu przydarzyło się kiedyś mieć niespodziewanych gości. Przyjaciele dzwonią i mówią, że wpadną wieczorem, bo akurat mają czas, a zaproszenie się odwlekło. Mnie to spotkało całkiem nie dawno (było świetnie! Dzięki A. i M.). O 17 telefon, a o 20 spotkanie. Mało czasu, wszystkie dostępne w zasięgu ręki, w miarę dobrze zaopatrzone sklepy pozamykane, a tu trzeba przygotować coś pysznego. Wtedy musi zadziałać kreatywność. Niezawodny zamrażalnik i dobry sąsiad :) Szybki przegląd dostępnych składników i mam coś pycha! Zupełna improwizacja, a efekt rewelacyjny. Przeszłam samą siebie! Wszystkim bardzo smakowało, a resztki pozostałe w garnkach zniknęły ekspresowo, pochłonięte przez ukochaną Tailę -psa, który nie lubi tylko pomidorów :)



Miodowa polędwiczka z karmelizowaną cebulą

ok 500g polędwicy wołowej, pokrojonej
2 łyżki miodu
3 łyżki octu balsamicznego
4 ząbki czosnku, pokrojone na małe kawałki
1 łyżka masła

Karmelizowana cebula

4 średnie białe cebule, obrane i pokrojone w ósemki
2 łyżki miodu
1 łyżka cukru trzcinowego
1 łyżka masła
2 łyżki koniaku
1 łyżka musztardy miodowej

Miód, ocet i czosnek wymieszać razem z mięsem.
Odstawić do lodówki pod przykryciem na ok.30 minut
(następnym razem zrobię to przez noc)

W tym czasie przygotować cebulę.
Wszystkie 'łyżkowe' składniki podgrzać do temp. bliskiej wrzenia.
Dodać cebulę i gotować na małym ogniu przez ok.20 minut.

Mięso wyjąć i obsmażyć na maśle z każdej strony- tylko, by się ścięło.
Przełożyć do naczynia żaroodpornego i piec pod przykryciem przez ok.30 minut
w temp. 200 st.
Po tym czasie wyjąć. Dodać cebulę i piec jeszcze przez 15 minut w 180 stopniach.

Podaję z ryżem i warzywami na parze.




Smacznego!

Praline

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Szybki jednorazowy dżem jabłkowo-gruszkowo-słoneczno-truskawkowy

Dziś po raz pierwszy w ciągu całych wakacji udało mi się obejrzeć wschód słońca (dlaczego dopiero teraz ?!). W książkach i filmach zakochani siedzą na dachu popijając don perignon i karmiąc się truskawkami w czekoladzie. U mnie obyło się bez takich luksusów ;) Wcześnie rano, po cichutku, w ukochanej, spranej do granic możliwości koszulce nocnej siedziałam na oknie i machałam nogami, marząc i rozmyślając. Była dopiero czwarta rano, więc o tej porze jeść się nie chce, ale perspektywa nasłoneczniania się z talerzem pełnym pyszności na kocyku, między drzewami w ogrodzie była niezwykle kusząca :) W trakcie tych afrykańskich upałów, śniadanie w ogrodzie groziło co najmniej udarem ;) Tak więc dziś, siedząc pomiędzy jabłonkami, korzystałam z ostatnich chwil lata :) Jako, że na trawie roi się od prawie dojrzałych rajskich owoców, rano szybko przetworzyłam mało apetycznie wyglądające ich części na jednorazowy dżem. Jabłkowo-słoneczno-truskawkowy. Dziwicie się pewnie, skąd teraz u mnie truskawki. Na szczęście żyjemy w czasach zamrażarek, z czego wynika możliwość przemycenia lata w pudełkach :)


Dżem jabłkowo-gruszkowo-słoneczno-truskawkowy

5 jabłek, najlepiej mało dojrzałych
2 filiżanki (poj.250ml)truskawek (u mnie rozmrożone razem z sokiem)
2 gruszki
cukier do smaku
Owoce obieramy, myjemy i kroimy. Dodajemy cukier. 
Powoli smażymy do uzyskania pożądanej konsystencji (u mnie powideł). 
 
Smacznego!
  
Praline 

piątek, 20 sierpnia 2010

Keczup, Ketchup... jak kto woli ;)

Jako, że sezon na przetwory w pełni, o czym można się przekonać wchodząc na każdą ze stron poniżej (i wiele, wiele innych ;)) ja również zamykam lato w słoikach i butelkach.

Dziś chciałabym Wam przedstawić rzecz, która jest wszędzie dostępna, w każdym sklepie, z konserwantami lub bez, w butelce 380g lub 430g… rzecz, którą uwielbiam, która zawsze jest w mojej lodówce i którą zajadam nawet bez żadnych dodatków.

Jako wielbicielka pomidorów, nie mogłabym zaliczyć sezonu za udany bez przetworzenia tych okrągłych uzależniających pyszności ;)

Po zakupie wszystkich potrzebnych produktów, uzbrojona w kolorowy fartuszek, garnki, łyżki, blender... no i oczywiście w czas i cierpliwość, pełna zapału rozpoczęłam ponad trzygodzinną (!) pracę. Warto było się trochę poświęcić, bo efekt jest NIEZIEMSKI !!!



Aromatyczny ketchup
na podstawie BBC GoodFood Magazine, September 2009
z moimi zmianami

3 duże cebule (1 czerwona, 2 białe)
3 łyżki oleju
4 duże ząbki czosnku
1 łyżeczka nasion kolendry
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka białej gorczycy
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
2 łyżeczki soli morskiej
2 kg dojrzałych pomidorów, pokrojonych na duże kawałki
70 g przecieru pomidorowego
1/2 łyżeczki chili, pokrojonego na drobne kawałeczki
200 ml białego octu winnego
100 g cukru trzcinowego

Cebulę kroimy w kosteczkę.
W rondlu o grubym dnie (ważne) rozgrzewamy olej, dodajemy cebulę, przykrywamy i smażymy na małym ogniu przez około 5 minut.
Dodajemy ząbki czosnku, gotujemy kolejne 5 minut.
Dodajemy wymieszane przyprawy i dusimy kolejną minutę.
Następnie dodajemy resztę składników, doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy ketchup przez około godzinę. Ma zmniejszyć objętość prawie o połowę.
Po tym czasie ostrożnie przelewamy całość do blendera i rozdrabniamy.
Powstałą masę przecieramy przez sito.

Jeśli ketchup wydaje nam się zbyt rzadki, ponownie podgrzewamy go w rondlu na małym ogniu aż zgęstnieje.
Ciepły przekładamy do ciepłych, wyparzonych słoików.
Zakręcamy i odstawiamy do wystygnięcia.
Możemy trzymać w lodówce przez 3 miesiące.

Ja jeszcze pasteryzowałam w temperaturze bliskiej wrzenia, przez ok 15-20 min.


Obecność chili sprawia, że keczup jest pikantny. Osobom, które wolą łagodny, radzę dać mniej lub nie użyć go wcale :)

Smacznego!


Praline

czwartek, 19 sierpnia 2010

Ciasto czekoladowe na 'Dzień Dobry'


Uff...
Po długich namysłach i przygotowaniach, zakładam pierwszy, własny blog ;)
Już na wstępie zaznaczam, że jestem amatorem, więc mogą wkradać się błędy. Ale przecież na nich człowiek się uczy ;) Mam nadzieje, że popatrzycie na mnie przychylnym okiem i wybaczycie takowe.
Nie będzie to blog tylko o gotowaniu. Będzie o wszystkim: o życiu, ulotnych chwilach i tym, co akurat wpadnie mi do głowy. Więc może, żeby nie zanudzać,

ZACZYNAJMY!
* * *


Nigdzie nie wypada przychodzić z pustymi rękami, tak więc przywitam się.
Na słodko- czekoladowo :)
Któż nie lubi tego smaku...
Pierwszy rozpoznawalny po urodzeniu,
Afrodyzjak.
Więc może dzięki tej pyszności, zachęcę Was do zaglądania na Lendryggen :)

Ciasto mocno czekoladowe z aromatem pierzgi i kruszonką
wg. Marie Claire, z moimi modyfikacjami

Na kruszonkę:
160 g cukru trzcinowego
50 g mąki pszennej
3 łyżki masła

Wszystkie składniki rozetrzec w misce i odstawić.

Na ciasto:
230 g mąki pszennej
130 g masła
100g cukru
3 łyżki miodu (u mnie lipowego)
1 łyżka miodu z piegrzą i kropolisem
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki kakao
1/4 łyżeczki soli
180 ml mleka
50 g gorzkiej czekolady
50 g mlecznej czekolady
owoce wg uznania

Tortownicę o średnicy 26-30cm (u mnie 3 duże i 2 mniejsze foremki do tartoletek) smarujemy masłem i wysypujemy bułka tartą.
Piekarnik nagrzewamy do 180 st C.
Masło ucieramy z cukrem i dodajemy jajka (mogą powstać małe grudki, ale później ciasto jest gładkie i puszyste)
Produkty sypkie mieszamy w osobnej misce.
Czekoladę łamiemy na małe kawałki.
Ucierając masę, dodajemy na zmianę suche składniki, mleko i czekoladę.
Wylewamy do przygotowanej formy, na wierzchu kładziemy owoce (u mnie jabłka i śliwki).
Posypujemy kruszonką i pieczemy ok 60 min (małe tartoletki ok.25 min)
Po upieczeniu zostawiamy w uchylonym piekarniku, aby ostygły.

Smacznego!

Zapraszam ponownie :)
Praline